czwartek, 29 sierpnia 2002

wyjeżdżam

Nie pojadę do znajomych.

Zagłaszczą mnie uprzejmością.

Pustkowia się boję.

Jestem już za wygodna.

Jadę w nieznane.



Daj mi, Panie, taką noc,

cobym usnęła na wezgłowiu

i nie budź mnie,

nawet gdyby była wielka burza.

Potem pozwól się nagapić

na ludzi, na wystawy,

na zachody słońca,

na młodych zatańczonych,

na szczęśliwych zakochanych.



Pozwól mi, Panie, posłuchać grajków ulicznych,

muzyki kawiarnianej i Cyganów rozmarzonych.

W kościele posłuchać kazań prostych,

pomodlić się pacierzem z pobożnymi,

przeżegnać się wodą, jak grzesznik,

i ucałować w kruchcie kościoła

pomalowane szminką Twoje stopy, o Chryste!



Daj mi jedną taką noc,

kiedy myśli mkną do góry.

Daj mi złapać jedną myśl niebieską,

z piórem anioła jedną dobrą nowinę.

Daj mi usłyszeć modlitwę niemowy,

zobaczyć świat niewidomego.

Podpowiedz, który z żebraków jest ubogi,

i z biznesmenów który jest biedny.



Poustawiaj, Panie, moje szufladki z myślami.

Uporządkuj w sercu przegródki miłowania,

przemaluj na jaśniej świat w moich oczach,

zostaw mi w pamięci dobrych ludzi.



I jeszcze - żeby była taka noc,

w której przyśni mi się niebo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz