środa, 30 lipca 2003

Wszystko zastygło w bezruchu - lecz nic nie stoi nieruchomo.

czwartek, 24 lipca 2003

Out of Reach

Knew the signs

Wasn't right

I was stupid for a while

Swept away by you

And now I feel like a fool



So confused, my heart's bruised

Was I ever loved by you



Out of reach, so far

I never had your heart

Out of reach, couldn't see

We were never meant to be



Catch myself from despair

I could drown if I stay here

Keeping busy every day

I know I will be OK



But I was

So confused, my heart's bruised

Was I ever loved by you



Out of reach, so far

I never had your heart

Out of reach, couldn't see

We were never meant to be



So much hurt, so much pain

Takes a while to regain what is lost inside

And I hope that in time, you'll be out of my mind

And I'll be over you



But now I'm

So confused, my heart's bruised

Was I ever loved by you



Out of reach, so far

I never had your heart

Out of reach, couldn't see

We were never meant to be



Out of reach, so far

I never had your heart

In my reach, I can see

There's a life out there for me
Nam nic

nie przychodzi łatwo.

Nawet codzienne,

zwykłe Życie

wydaje się pełne przeszkód

nie-do-przebycia.

Drżymy ciagle

jak listek na wietrze,

kiedy inni

po prostu żyją.

Szczęśliwi.

Nam nic nie przychodzi łatwo.

Opuszczeni przez wszelką Opatrzność

odczuwamy wszystko zbyt boleśnie.

Wypalamy się

przed czasem.

Wkładamy tyle

pracy, serca i energii

zbytecznie.

Szukamy swoich dróg

zagubieni.

I damy się całkiem

oszukać,

naiwni,

w pogoni za szczęściem,

które dla nas nie istnieje.

Bo szczęście

to radość z drobiazgu

i niewrażliwość

na całą resztę świata.
Coś jest nie OK. Przestaję ci ufać. Może gdyby trochę lepiej szło, byłabym ci wierna.

A może gdybyś zadał sobie trochę trudu i spojrzał na dół ze swoich wysokości bez trudu byś dostrzegł prawdę...?

piątek, 18 lipca 2003

W domu nigdy nie bałam się burzy. Mogłam stać z nosem przyklejonym do szyby i patrzeć na błyskawice przecinające niebo.
 
A w Warszawie najchętniej schowałabym się do szafy, żeby nic nie słyszeć i niczego nie widzieć...

poniedziałek, 14 lipca 2003

Awaria

Popsułam bloga.

Trochę potrwa, zanim naprawię. :(
Dobrze, że przede mną jeszcze rok studiów. Ta myśl mnie ratuje.

Ciekawostka: 80% znanych mi, pracujących rówieśników, dostało pracę "po znajomości". Adresują koperty i obsługują ksero, ale w CV wpiszą "Executive Assistant" albo "Business Consultant". To coś jak "Konserwator Powierzchni Płaskich". :-> (Nie, nie jestem zawistna.)

Cholerny idealizm. To on zmusza mnie do wiary we własne możliwości i minimum sprawiedliwości na świecie.

niedziela, 13 lipca 2003

Dziennik pokładowy powoli zamienia się w pamiętnik bezrobotnego.

Miałam w życiu już wiele kiepskich momentów. Mam wrażenie, że obecnie przeżywam jeden z nich. I umieściłabym go całkiem wysoko w rankingu beznadziei. Chyba nawet tuż po szpitalu.

Ktoś mi zaproponował załatwienie sobie lewego świadectwa pracy. To ponoć bardzo pomaga. Ponoć do tego stopnia, że po kilku miesiącach bezowocnych poszukiwań oferty posypały się jak złoty deszcz.

O wielu sposobach szukania pracy myślałam, ale na ten definitywnie nigdy bym nie wpadła. Widać nie jestem tak kreatywna, jak mi się wydaje.

Jest taki banalny wyznacznik tego, co można zrobić, a czego już nie. To szacunek do siebie samego. Pewnie dlatego nadal jestem bezrobotna.

Tylu nieuczciwych, małych ludków chodzi po świecie... I mają pracę. A ja nie.

piątek, 11 lipca 2003

Taka sobie frustracja

Masz przed sobą dyplom ukończenia studiów w "Najlepszej Uczelni Ekonomicznej w Europie Środkowo-Wschodniej". Zapieprzałeś jak głupi przez ostatnie 4 lata. Dwa kierunki, obrona przed terminem, działalność uczelniana i społeczna, dodatkowe kursy i nauka poza granicami kraju... Podróże. Masz wiedzę merytoryczną, znasz 4 języki, komputer w małym palcu...
Robiła pani tyle rożnych rzeczy... To oznacza, że nie potrafi się pani na coś w życiu zdecydować?

Powiedzieli Ci, że ważne jest doświadczenie. No to zdobywałeś. Pracowałeś nawet za darmo.
Praktyki? Wie pani, my tego w zasadzie nie traktujemy jako doświadczenie zawodowe.

Najpierw byłeś ambitny. Szukałeś ciekawej pracy. Potem już było Ci wszystko jedno. Byleby zacząć żyć na własny rachunek.
Wie pani, ja mam wrażenie, że ta praca będzie poniżej pani aspiracji i pani od nas ucieknie. Poza tym i tak by się pani u nas marnowała.

Myślałeś, że jesteś coś wart, że możesz się cenić. Może nie wysoko, ale przyzwoicie. Potem ustanowiłeś minimum. Całkiem podłe minimum.
3-miesieczny bezpłatny okres próbny. Nie jest pani zainteresowana? Mamy 15 kandydatów na pani miejsce. Musi się pani utrzymać? Rodziny pani nie ma, żeby pomogli?

...