niedziela, 15 lutego 2004

Jazda tramwajem pięć razy w tygodniu. Wsiadanie i wysiadanie na tych samych przystankach. Obiad około 13:00. 10 godzin przed komputerem przy wklepywaniu, przetwarzaniu i odczytywaniu danych. Powrót do domu. Znowu mdły blask monitora. Automatyczny sen po przyłożeniu głowy do poduszki.

Czasem jestem w stanie uwierzyć, że jesteśmy tylko bateriami, dostarczycielami energii dla czegoś co jest "ponad" nami.

piątek, 13 lutego 2004

Stoisz przed lustrem, przyglądasz się sobie i porównujesz się z innymi. Zastanawiasz się, czy są od ciebie grubsi, szczuplejsi, piękniejsi czy brzydsi. Czy starzeją się wolniej czy szybciej, jak chodzą, jak mówią i zastanawiasz się, gdzie, na jakim miejscu jesteś w tym niekończącym się wyścigu do bycia idealnym?
 
Czując przymus ciągłego kontrolowania siebie i otoczenia, patrzysz z niepokojem w oczy innych ludzi; czy zobaczysz, chociaż ślad akceptacji, sympatii, czy też pustkę, obojętność.

Ale jakże często idziesz ze spuszczoną głową, przemykasz szybko przez ulicę, przez życie, byle prędzej, byle tylko nie skonfrontować się z bolesną prawdą, że nie jesteś przez wszystkich kochany, zauważany.

Stłumiony strach przez odrzuceniem, nie daje cię jednak na moment wytchnienia. Powraca pod postacią ciągłego, irracjonalnego, pochodzącego niewiadomo skąd niepokoju, ciągłego zmęczenia, powodujących lęk dolegliwości.

Zapewne wielokrotnie w dzieciństwie, a być może dzisiaj przezywałeś strach, obniżony nastrój, niepokój i doskonale wiesz, że tłumienie tych uczuć daje tylko chwilową poprawę. Zapewne też wielokrotnie doświadczałeś uczucia ulgi, kiedy wypowiedziałeś, wykrzyczałeś, wypłakałeś swój strach, swoja złość, swój ból.

Pozwól więc sobie odreagować, obniżyć skumulowane do granic wytrzymałości napięcie, zredukować ból ciała, psychiki.

Co teraz czuję do siebie, do innych, do świata? To pytanie skierowane do siebie stwarza szanse na autentyczny kontakt ze sobą. Tu i teraz.
Za to, co się nie dzieje...

dzięki.

piątek, 6 lutego 2004

Świat się kurczy jak przekłuty balon. Człowiek maleje razem z nim, przerażony swoim niewielkim znaczeniem i samotnością w tłumie.

Ludzie są silni - ja jestem słaby, życie jest brutalne - ja wrażliwy...

Potwór więdnie, macki opadają i nieforemny kształt opada bezwładnie na podłogę. Zapada się w sobie.