niedziela, 30 grudnia 2007

A.Chaczaturian, walc ze suity "Maskarada


Chciałbym, aby tę muzykę traktowano poważnie. Co znaczy traktować poważnie muzykę do tańca? Należy wykonywać ją tak, by słuchacz nawet na koncercie miał ochotę zatańczyć. Potrzeba do tego czegoś nieuchwytnego, wyczucia, kiedy nutkę zaakcentować, kiedy przeciągnąć, co zrobić, żeby uzyskać wrażenie wiru. Dlatego najpospolitszym skojarzeniem z walcem jest szampańskość: od walca tak jak od szampana powinno się zakręcić w głowie - twierdzi Eduard Strauss.

wtorek, 11 grudnia 2007

sobota, 8 grudnia 2007

[...]

Inside my heart is breaking
My makeup may be flaking
But my smile still stays on

The show must go on...

środa, 14 listopada 2007

ruch - znajdowanie się pomiędzy rzeczami ustalonymi

- To powiedz na koniec, kim byli bieguni.

- To prawosławni starowiercy, który nie przyjęli reform Cerkwi i byli przekonani, że świat dostał się we władzę szatana. I tylko jedna rzecz nie podlegała temu władcy - ruch. Tak więc, żeby być dobrym chrześcijaninem i na końcu zostać zbawionym, trzeba być nieustannie w ruchu - przemieszczać się, podróżować, uciekać na peryferia świata. Szatan zaś posługuje się wszystkim, co próbuje nas przytrzymać w miejscu, ustalić raz na zawsze.

z wywiadu z O.Tokarczuk

niedziela, 23 września 2007

Nie ruszasz się. Nie ruszysz się. Ktoś inny, twój sobowtór, widmowy dubler, wykonuje, być może, zamiast ciebie, jeden po drugim, gesty, których ty już nie robisz: wstaje, myje się, goli, ubiera, wychodzi. Pozwalasz mu, aby wyleciał na schody, wybiegł na ulicę, złapał w biegu autobus, dotarł na czas, zadyszany, triumfujący.

W pękniętym lustrze nie widzisz swojej nowej twarzy, widzisz maski, które opadły, stopił je upał panujący w pokoju, odkleiło je twoje odrętwienie. Odkrywasz bez zdziwienia, że coś jest nie w porządku, że, mówiąc wprost, nie umiesz żyć, że nigdy się nie nauczysz.

Coś pękało, coś pękło.

Perec - Człowiek, który śpi

sobota, 1 września 2007

znów wędrujemy...

Ekaterinburg i nie tylko...

Środkowy Ural uchodzi w Rosji za rejon pełen tajemnic i niewyjaśnionych zagadek. Tutaj przyjeżdżają w poszukiwaniu UFO ludzie z całej Rosji. Wierzą, że uda im się zobaczyć "latające spodki" i zetknąć z potężną "kosmiczną energią". I choć dotychczas nikomu nie udało się zetknąć z przybyszami z kosmosu, to z niezachwianą wiarą wznoszą modły do nieba...

piątek, 17 sierpnia 2007

Introverted Sensing Thinking Judging

'ISTJ (ang. Introverted Sensing Thinking Judging - Introwertyk Percepcjonista Myśliciel Sędzia); jeden z typów osobowości według wskaźnika MBTI. Osoby o tym typie łączą introwersyjną percepcję z ekstrawersyjnym myśleniem. Przede wszystkim są skoncentrowane na wnętrzu, gdzie rozpatrują sprawy używając pięciu zmysłów; w dosłowny, konkretny sposób. Ich drugorzędny styl życia jest skierowany na zewnątrz, gdzie zajmują się sprawami racjonalnie i logicznie.

ISTJ są cichymi i skrytymi osobami, lubiącymi poczucie bezpieczeństwa i spokojne życie. Mają silne wewnętrzne poczucie obowiązku, które daje im motywację do wykonywania zadań. Są zorganizowani i metodyczni, więc mają szansę powodzenia w każdym zadaniu, którego wykonania się podejmą. Zawsze dotrzymują obietnic, przez co zdarza się, że praca, którą muszą wykonać, nawarstwia się. Mogą mieć trudności z odmówieniem, kiedy zostanie na nich nałożona zbyt duża ilość pracy, ponieważ mają silne poczucie obowiązku. Z tego powodu często pracują długie godziny i mogą być nieświadomie wykorzystywani. Jeżeli ISTJ uważa, że zadanie, które ma wykonać jest potrzebne, aby osiągnąć cel, będzie pracować przez długi czas, wkładając w to dużo energii. Będzie się jednak sprzeciwiać traceniu energii na coś, co według niego nie ma sensu. ISTJ wolą pracować samotnie i lubią być odpowiedzialni za to, co robią, ale jeśli sytuacja tego wymaga, potrafią pracować zespołowo.

ISTJ są bardzo lojalni, wierni i niezawodni. Dużą wagę przykładają do szczerości i prawości. Są "dobrymi obywatelami", na których można polegać w ważnych dla rodziny i wspólnoty sprawach. Są dobrymi rodzicami i poważnie traktują swoją rolę rodzica. Generalnie traktują sprawy bardzo poważnie, ale mają również niekonwencjonalne poczucie humoru i mogą lubić się bawić - szczególnie podczas rodzinnych i związanych z pracą spotkań.

ISTJ przejawiają tendencję do wierzenia w prawo i tradycje i oczekują tego samego od innych. Nie czują się komfortowo łamiąc prawo i zasady. Uważają, że wszystko powinno być robione zgodnie z procedurami i planem, ale jeżeli zobaczą ważny powód dla wychodzenia poza ustanowiony sposób robienia czegoś, poprą ten wysiłek. Jeżeli ISTJ nie rozwinął dobrze swojej intuicyjnej strony, może stać się przesadnie obsesyjny na punkcie struktury i nalegać, żeby robić wszystko "zgodnie z podręcznikiem".

ISTJ nie współgrają naturalnie ze swoimi uczuciami oraz uczuciami innych. Mogą czuć się niekomfortowo, wyrażając swoje emocje. Ich silne poczucie obowiązku i zdolność do zauważenia, co powinno zostać zrobione w każdej sytuacji, pozwala im jednak na pokonanie naturalnych zastrzeżeń i zwykle wspierają i troszczą się o osoby, które kochają. Jeśli zauważą emocjonalne potrzeby bliskich osób, robią wszystko, aby te potrzeby zaspokoić.

ISTJ mają zwykle wspaniałe poczucie przestrzeni i upodobania artystyczne. Ich domy często są gustownie umeblowane. Chcą być w otoczeniu, które spełnia ich potrzeby porządku i piękna.

Pod wpływem stresu ISTJ mogą wpaść w zły nastrój i skupiać się tylko na tym, co może pójść źle. Tracą wtedy swoją zdolność do rozpatrywania spraw spokojnie i rozsądnie.','',

czwartek, 16 sierpnia 2007

Wiele razy próbowałam, logowałam się, wypełniałam ten uroczy prostokącik literkami, po czym przed kliknięciem "Add item" wycofywałam się, bo to zbyt, zbyt, zbyt było.

http://www.enneagram.pl

Trójka w skrócie

Trójka jest energiczna, ekstrawertyczna, ufna swoim możliwościom, zawsze dążąca do osiągnięcia konkretnego celu.

Jak postępować ze mną
    * pozostaw mnie samą gdy pracuję
    * oceń moją pracę szczerze ale nie osądzaj mnie i nie bądź przesadnie krytyczny
    * zawsze mów mi gdy jesteś dumny ze mnie lub podoba Ci się moje osiągnięcie
    * nie obciążaj mnie negatywnymi emocjami
    * mów mi, że lubisz być obok mnie
    * pomóż mi utrzymać otoczenie, przyjazne i spokojne

Co lubię w byciu trójką
    * jestem optymistyczna, przyjacielska i radosna
    * służę dobrze rodzinie
    * szybko się otrząsam po porażce i od razu wyruszam by zmierzyć się z kolejnym zadaniem
    * jestem dobrze poinformowana, zawsze wiem co się wokół dzieje
    * jestem kompetentna i umiem wykonywać pracę tak aby można ją było szybko zakończyć
    * umiem motywować ludzi

Co jest trudne w byciu trójką
    * nie lubię ludzi nie kompetentnych i takich, którzy nie potrafią sprostać nawet prostemu zadaniu
    * strach przed byciem niedostrzeganym lub byciem uważanym za kogoś bez żadnych sukcesów
    * porównuję się i niezdrowo rywalizuję z ludźmi, którzy potrafią zrobić coś lepiej ode mnie
    * zakładam maski i oszukuję, by zaimponować innym
    * zawsze chce być na szczycie i w centrum zainteresowania. To jest bardzo męczące
  
Trójka ze skrzydłem cztery: 3w4 - "Profesjonalista"

Trójka z tym skrzydłem, może mniej zwracać na to jaki wizerunek prezentuje innym, lub ten wizerunek może być bardziej subtelny. Bardziej zwraca uwagę na to jak sama widzi ten wizerunek. Skrzydło cztery daje trójce nieco introwertyzmu, nie co głębszy wgląd na to kim się jest, a nie kogo się innym pokazuje. Może oceniać się bardziej na poziomie własnych dokonań artystycznych i socjalnych, a nie tylko niepopartym niczym wizerunkiem. Skłonność rywalizacji z innym, jest przesłaniana przez rywalizację ze sobą. Trójka chce być lepsza dla własnej satysfakcji. Zdrowe skrzydło daje motywację do pracy nad samym sobą. Nadal lubi wyzwania i rywalizacje ale praca dla innych staje się znacznie ważniejsza.
Gdy trójka z tym skrzydłem jest w stresie, zadręcza się z powodu niepowodzeń lub niekorzystnego wizerunku. Staje się też zarozumiała, zaczyna innych oskarżać o bycie "prostego stanu" skoro nie doceniają tego co trójka robi. Bez sensu zaczyna konkurować z innymi aby udowodnić swoją wyższość. Może też zachowywać się snobistycznie, naśladując sposób życia innych pragnąc zaimponować grupie osób, która jej imponuje. Prywatnie, może popadać w dramatyzowanie i zwątpienie. Niestabilne emocje i częste zmiany nastrojów.

Słynne trójki ze skrzydłem cztery: David Bowie, Nora Ephron, Sylvester Stallone, Sting, Meryl Streep, Andy Warhol, Richard Gere, Barbra Streisand.

poniedziałek, 13 sierpnia 2007

Oga Mandino "Największy cud świata"

Przyjmij moje rady. Słyszę Twój płacz. Przebija ciemności, wznosi się poprzez chmury, miesza ze światłem gwiazd i trafia do mego serca po promieniu słońca. Bolałem nad wołaniem zająca schwytanego we wnyki, wróbla wyrzuconego z gniazda przez matkę, dziecka bezradnie bijącego rękoma w wodę sadzawki i Syna umierającego na krzyżu. Wiedz, że Ciebie też słyszę. Bądź spokojny. Ucisz się. Przychodzę ukoić Twój smutek, albowiem znam jego przyczynę i wiem, jak go uleczyć. Płaczesz nad dziecięcymi marzeniami, które uleciały z biegiem lat. Płaczesz nad utraconą godnością, którą zabiły Twoje porażki.

Płaczesz nad niewykorzystanymi zdolnościami, które przehandlowałeś za bezpieczną egzystencję. Płaczesz nad utratą własnej tożsamości, zadeptanej przez tłum. Płaczesz nad zmarnowanym talentem, któremu się sprzeniewierzyłeś. Patrzysz na siebie ze wstydem i odwracasz się w przerażeniu od swego odbicia w wodzie. Kim jest ta ludzka atrapa spoglądająca na Ciebie bladymi oczyma hańby? Gdzie podziały się wdzięk Twoich manier, piękno Twej postaci, prężność ruchów, jasność umysłu, świetność mowy? Kto skradł Ci te dobra? Czy ów złodziej jest Ci znany, tak jak mnie? Niegdyś na polu Twego ojca układałeś głowę na poduszce z trawy, przyglądałeś się katedrom chmur i wiedziałeś, że kiedyś Twoje będzie całe złoto Babilonu. Niegdyś czytałeś wiele ksiąg i pisałeś na wielu tabliczkach, przeświadczony ponad wszelką wątpliwość, że dorównasz w mądrości Salomonowi, a nawet go przewyższysz. Minęłyby lata i oto panowałbyś niepodzielnie we własnym ogrodzie Edenu.

Czy pamiętasz, kto natchnął Cię tymi planami i marzeniami i posiał w Tobie ziarna nadziei? Nie możesz pamiętać. Nie zachowałeś wspomnienia tej pierwszej chwili, kiedy wyszedłeś z łona matki, a ja położyłem rękę na Twoim miękkim czole. Czy pamiętasz tajemnicę, którą wyszeptałem Ci do ucha, błogosławiąc Cię? Czy pamiętasz naszą tajemnicę? Nie możesz pamiętać. Upływające lata zniszczyły te wspomnienia, albowiem napełniły Twój umysł lękiem, zwątpieniem, troskami, wyrzutami sumienia i nienawiścią. Tam, gdzie zamieszkują te bestie, nie ma miejsca, nie ma miejsca na radosne wspomnienia. Nie płacz więcej. Jestem z Tobą... a ta chwila jest jak linia dzieląca Twoje życie. Wszystko, co działo się przed nią, to jakby przedłużenie okresu, który przespałeś w łonie matki. Przeszłość umarła. Niechaj umarli grzebią swoich umarłych. Dzisiaj powstajesz ze śmierci za życia. Dzisiaj, jak Eliasz nad synem wdowy, trzykrotnie rozciągam się nad Tobą i przywracam Ci życie. Dzisiaj, jak Elizeusz wskrzeszający syna Szunemitki, przykładam swoje usta do Twoich ust, swoje oczy do Twoich oczu i swoje dłonie do Twoich dłoni, tak, iż rozgrzewa się znowu Twoje ciało.

Dzisiaj, jak Jezus przy grobie Łazarza, rozkazuję Ci wstać i oto wychodzisz z jaskini zatracenia, by rozpocząć nowe życie. Dzisiaj są Twoje narodziny. To nowa data Twoich urodzin. Twoje poprzednie życie było tylko jak próba przed spektaklem w teatrze. Tym razem kurtyna jest podniesiona. Tym razem publiczność patrzy i czeka, by Cię zasypać oklaskami. Tym razem nie zawiedziesz. Zapal świeczki na urodzinowym torcie. Obdziel gości. Nalej wina. Narodziłeś się ponownie. Wyfruniesz niby motyl z poczwarki, tak wysoko, jak zapragniesz i ani osy, ani ważki, ani modliszki rodzaju ludzkiego nie przeszkodzą Ci w Twojej misji, ani w poszukiwaniach prawdziwych bogactw życia. Poczuj moją rękę na swojej głowie. Posłuchaj mojej mądrości. Pozwól, że znowu podzielę się z Tobą tajemnicą, którą powierzyłem Ci w momencie narodzin i o której zapomniałeś. Jesteś moim największym cudem. Jesteś największym cudem świata. To były pierwsze usłyszane przez Ciebie słowa. Potem zapłakałeś. Wszyscy płaczą. Nie uwierzyłeś mi...

A w ciągu minionych lat nie zdarzyło się nic, co pozbawiłoby Cię Twej niewiary. Albowiem jak możesz być cudem, skoro uważasz, że nie radzisz sobie z najbardziej poślednimi pracami? Jak możesz być cudem, skoro z tak małą wiarą wykonujesz najprostsze obowiązki? Jak możesz być cudem, gdy obarczony długami nie śpisz nocą, dręcząc się, skąd weźmiesz na jutrzejszy chleb? Dość. Co się stało, to się nie odstanie. A przecież, iluż posłałem proroków, mędrców, artystów, naukowców, filozofów z wieścią o Twojej boskości, o Twoich niezmierzonych możliwościach i o tajnikach osiągnięć! Jak ich potraktowałeś? Jednak kocham Cię i jestem teraz z Tobą w tych słowach, wypełniając proroctwo, że Pan wyciągnie rękę po raz drugi, by odzyskać resztę swego ludu. Wyciągnąłem rękę. To jest ten drugi raz. Ty jesteś moim ludem. Próżno pytać: Czy nie wiedziałeś, nie słyszałeś, nie rozumiałeś, czy nie mówiono Ci o tym od zarania dziejów? Nie wiedziałeś; nie słyszałeś; nie rozumiałeś. Powiedziano Ci, że jesteś bogiem w przebraniu, bogiem grającym rolę głupca. Powiedziano Ci, że jesteś dziełem niezwykłym, obdarzonym szlachectwem rozumu, nieograniczonymi zdolnościami, cudownie wyrażającym się przez ciało i ruch, niczym anioł w działaniu, niczym bóg w pojmowaniu. Powiedziano Ci, że jesteś solą ziemi. Wyjawiono Ci nawet tajemnicę, że możesz poruszać góry, dokonywać niemożliwego. Nie uwierzyłeś nikomu. Spaliłeś mapę wskazującą kierunek do szczęścia, zrezygnowałeś z prawa do spokoju ducha, zdmuchnąłeś świece ustawione wzdłuż przeznaczonej Ci drogi do chwały; szedłeś, potykając się, przerażony i zagubiony w mrokach bezradności i żalu nad sobą, aż wpadłeś w piekło, które sam stworzyłeś. Potem płakałeś, biłeś się w piersi i przeklinałeś los, jaki Cię spotkał. Nie chciałeś uznać skutków własnych małostkowych myśli i lenistwa w działaniu; szukałeś kozła ofiarnego, którego mógłbyś winić za porażkę. Jakże szybko go znalazłeś! Obwiniłeś mnie! Krzyczałeś, że Twoje ułomności, miernota, niesprzyjające warunki, porażki - były wolą Boga! Myliłeś się! Sporządźmy wykaz.

Najpierw odczytajmy listę Twoich ułomności. Jak bowiem mógłbym nakazać Ci budowanie nowego życia, gdybyś nie miał po temu możliwości? Czy jesteś ślepy? Czy nie widzisz, że słońce wschodzi i zachodzi? Nie. Widzisz. Umieściłem sto milionów receptorów w Twoich oczach, abyś mógł radować się pięknem zaklętym w liściu, w płatku śniegu, urodą sadzawki, orła, dziecka, chmury, gwiazdy, róży, tęczy... i czarem miłosnego spojrzenia. Policz to jako pierwszy dar. Czy jesteś głuchy? Czy nie usłyszysz, kiedy zapłacze lub roześmieje się niemowlę? Usłyszysz. Dwadzieścia cztery tysiące maleńkich rzęsek, jakie wbudowałem w każde z Twoich uszu, przenoszą drgania dźwięków, odpowiadając na szum wiatru w drzewach, fal przypływu rozbijających się o skały, majestat operowego śpiewu, śmiech bawiących się dzieci... i na słowa: kocham cię. Policz to jako następny dar. Czy jesteś niemy? Czy Twoje wargi poruszają się tylko po to, by wypluć ślinę? Nie. Potrafisz mówić, czego nie potrafią żadne inne z moich stworzeń. Twoje słowa mogą uspokoić rozgniewanych, podnieść na duchu przygnębionych, pobudzić do działania zniechęconych, pocieszyć nieszczęśliwych, ogrzać samotnych, pochwalić prawych, dodać odwagi pokonanym, pouczyć niewiedzących... i możesz powiedzieć: kocham cię. Policz to jako kolejny dar. Czy jesteś sparaliżowany? Czy nie możesz się poruszać? Nie. Poruszasz się. Nie jesteś drzewem przykutym do miejsca, opierającym się wichurze i nieprzychylnemu światu. Możesz się wyginać, biegać, tańczyć i pracować, albowiem w Twoim ciele umieściłem złożony układ pięciuset mięśni, dwustu kości, dwunastu kilometrów nerwów; wszystkie one współdziałają, by wykonywać Twoje rozkazy. Policz ten kolejny dar. Czy jesteś niekochany i sam nie kochasz? Czy dniem i nocą dręczy Cię samotność? Nie. Dość. Albowiem teraz poznałeś już tajemnicę miłości: że aby otrzymać miłość, musisz ją dawać, nie licząc na odwzajemnienie. Kochanie po to, by uzyskać spełnienie, zadowolenie lub by się pysznić tym, że kochasz, nie jest miłością. Miłość jest darem, za który nie żąda się niczego w zamian. Wiesz teraz, że niesamolubna miłość jest sama w sobie nagrodą. I nawet, jeśli miłość pozostanie nieodwzajemniona, nie jest utracona, albowiem powróci do Ciebie, zmiękczy i oczyści Twoje serce.

Policz następny dar. Policz go dwukrotnie. Czy Twoje serce jest porażone? Czy broczy krwią i wytęża się, by utrzymać Cię przy życiu? Nie. Dotknij piersi i poczuj jego rytm, poczuj, jak pulsuje, godzina po godzinie, dniem i nocą, trzydzieści sześć milionów uderzeń rocznie, rok po roku, kiedy śpisz i kiedy czuwasz, pompując krew przez około sto tysięcy kilometrów żył, tętnic i naczynek. Prawie dwa i pół miliona litrów na rok. Człowiek nigdy nie stworzył takiego urządzenia. Policz ów następny dar. czy Twoja skóra jest chora? Czy ludzie odwracają się z odrazą, kiedy się zbliżasz? Nie. Twoja skóra jest czysta, to cud natury, wymaga tylko, abyś ją pielęgnował mydłem, olejkami, szczotką. Z czasem wszelka stal matowieje i rdzewieje, ale nie Twoja skóra. W końcu zużyją się najtwardsze metale, ale nie ta żywa powłoka, w którą Cię odziałem. Stale się odnawia, nowe komórki zastępują stare, podobnie jak teraz nowy Ty zastępujesz starego. Policz kolejny dar. Czy Twoje płuca są zanieczyszczone? Czy oddech życia z trudem wpływa do Twego ciała? Nie. Twoje bramy życia stale Ci służą, nawet w najbardziej zatrutym przez Ciebie środowisku; sześćset milionów pęcherzyków nieprzerwanie filtruje życiodajny tlen, zarazem usuwając z ciała niszczące gazy. Policz więc następny dar. Czy Twoja krew jest zatruta? Czy zmieszana jest z wodą i ropą? Nie. Twoje pięć litrów krwi zawiera dwadzieścia dwa tryliony krwinek, a każda krwinka miliony cząsteczek; atomy wewnątrz każdej cząsteczki wykonują ponad dziesięć milionów drgań na sekundę. W każdej sekundzie dwa miliony krwinek obumierają i zastępowane są dwoma milionami nowych w procesie zmartwychwstania, który trwa od Twoich pierwszych narodzin. Jak zawsze było wewnątrz, tak teraz jest i na zewnątrz.

Policz ten następny dar. Czy Twój umysł jest słaby? Czy już nie myślisz samodzielnie? Nie. Twój mózg jest najbardziej złożoną strukturą we wszechświecie. Ja to wiem. W tym półtorakilogramowym narządzie mieści się trzynaście miliardów komórek nerwowych, ponad dwa razy więcej niż ludzi na ziemi. Abyś mógł zapamiętać każde wrażenie, każdy dźwięk, smak, zapach, ruch, jakich doświadczyłeś od dnia swoich narodzin, umieściłem w komórkach mózgu ponad miliard bilionów cząsteczek białka. Zapisane są w nich wszystkie wydarzenia Twojego życia, które czekają tylko, byś je sobie przypomniał. Aby umożliwić mózgowi kontrolę nad ciałem, wyposażyłem go w cztery miliony receptorów bólowych, pięćset tysięcy receptorów dotyku i ponad dwieście tysięcy receptorów ciepła. Żaden skarbiec złota nie jest lepiej strzeżony od Ciebie. Żaden ze starożytnych cudów świata nie jest większy od Ciebie. Jesteś moim najdoskonalszym dziełem. Energia atomów tkwiąca w Tobie wystarczy, by zniszczyć największe miasta świata... i odbudować je. Czy jesteś nędzarzem? Czy nie ma złota i srebra w Twojej sakiewce? Nie. Jesteś bogaczem! Dopiero co zliczyliśmy wspólnie Twoje bogactwa. Przestudiuj listę. Policz je raz jeszcze. Podlicz swoje aktywa. Dlaczego zdradziłeś samego siebie? Dlaczego płakałeś, że zostały Ci zabrane wszystkie dary dane człowiekowi? Dlaczego oszukiwałeś się, że nie masz w sobie mocy, by odmienić swoje życie? Czyż nie posiadasz talentu, rozumu, zdolności, nie odczuwasz pragnień i przyjemności, nie odbierasz wrażeń, nie masz dumy? Czy nie ma w Tobie nadziei? Dlaczego kulisz się w cieniu, pokonany olbrzym, oczekując tylko, by w litościwie zabrano Cię w upragnioną pustkę, w piekielną otchłań?

Masz tak wiele. Twoje dary przepełniają kielich. Ale nie pamiętałeś o nich, jak dziecko zepsute wychowaniem w luksusie, chociaż ja szczodrze i stale Cię nimi obsypuję. Odpowiedz mi. Odpowiedz sam sobie. Jakiż bogacz, stary, chory, słaby i bezradny, nie oddałby całego złota ze swego skarbca za dary, które traktowałeś tak lekko! Poznaj zatem pierwszy sekret szczęścia i powodzenia: posiadasz, nawet w tej chwili, wszystkie dary potrzebne do zdobycia wielkiej chwały. Są one Twoim skarbem, narzędziami, którymi będziesz budował, począwszy od dzisiaj, podstawy nowego, lepszego życia. Zaprawdę powiadam Ci, licz swoje dary i wiedz, że już teraz jesteś moim najwspanialszym dziełem. To jest pierwsze prawo, któremu musisz być posłuszny, aby dokonać największego cudu świata, powrócić do człowieczeństwa ze śmierci za życia. Bądź też wdzięczny za lekcje, których nauczyłeś się, żyjąc w biedzie. Albowiem nie ten jest biedakiem, kto niewiele posiada, lecz ten, kto za wiele pragnie. A prawdziwie bezpieczne życie nie zależy od rzeczy, które człowiek posiada, lecz od tych, bez których potrafi się obejść. Gdzie są przeszkody, w których upatrujesz źródło swoich porażek? Istniały tylko w Twoim umyśle. Licz swoje dary. Drugie prawo podobne jest do pierwszego. Głoś swoją cudowność. Skazałeś siebie na to, by być gliną na poletku garncarza i leżałeś tam, niezdolny wybaczyć sobie, że upadłeś, zabijając się samooskarżeniami, nienawiścią i wstrętem do siebie na myśl o niegodziwościach, jakich się dopuściłeś wobec siebie samego i innych. Czy to Cię nie zdumiewa? Czy nie zastanawiasz się, dlaczego ja potrafię Ci wybaczyć Twoje upadki, grzechy, żałosne zachowanie, a Ty nie potrafisz wybaczyć sobie?

Zwracam się teraz do Ciebie z trzech powodów. Potrzebujesz mnie. Nie należysz do stada pędzącego na zatracenie w szarej masie miernoty. Jesteś rzadkim klejnotem. Pomyśl o obrazie Rembrandta, rzeźbie Degasa, skrzypcach Stradivariusa albo sztuce Szekspira. Te dzieła mają wartość z dwóch powodów: ich twórcy to mistrzowie i jest ich niewielu. Ale każde z tych dzieł ma sobie podobne. Zgodnie z tym rozumowaniem, ty jesteś najcenniejszym skarbem na ziemi, bo wiesz, kto Cię stworzył i jesteś jedyny. Pośród siedemdziesięciu miliardów ludzi, którzy chodzili i chodzą po tej planecie od zarania dziejów, nigdy nie było na niej nikogo dokładnie takiego samego jak Ty. Nigdy, aż po kres wszelkiego istnienia, nie będzie nikogo takiego jak Ty. Nie wiedziałeś o swojej niepowtarzalności i nie doceniałeś jej. A przecież jesteś jedyny na świecie. Z ciała Twego ojca w chwili najwyższego uniesienia wytrysnęła olbrzymia ilość nasionek miłości, ponad czterysta milionów. Wszystkie one, poruszając się w łonie Twej matki, obumarły. Wszystkie z wyjątkiem jednego. Ciebie. Ty jedyny przetrwałeś w przyjaznym cieple matczynego ciała, szukając swojej drugiej połówki, pojedynczej komórki tak maleńkiej, że potrzeba by takich ponad dwa miliony, by wypełnić skorupkę żołędzia. I pomimo znikomych szans, jakie miałeś w tym ogromnym zgubnym oceanie ciemności, nie ustałeś, znalazłeś tę nieskończenie małą komórkę, złączyłeś się z nią i rozpocząłeś nowe życie. Twoje życie. Przybyłeś na świat, przynosząc ze sobą - jak każde dziecko - przesłanie, że bynajmniej nie zniechęciłem się do człowieka. Dwie komórki złączyły się, tworząc cud: setki genów zawierających się w każdym z dwudziestu trzech chromosomów każdej z nich określą wszystkie Twoje cechy, kolor oczu, Twój wygląd, wielkość mózgu. Połączyłem jedną komórkę Twojej matki z jedną wybraną spośród czterystu milionów komórek Twego ojca. Rozporządzając ponadto wielu możliwymi kombinacjami zawartymi w nich genów, mogłem stworzyć trzysta bilionów istot ludzkich, każdą inną.

A kogo stworzyłem? Ciebie! Jedynego w swoim rodzaju. Najrzadszy z rzadkich klejnotów, bezcenny skarb, istotę wyposażoną w zalety umysłu, mowy, powierzchowności, zdolność poruszania się i działania, niepodobną do nikogo, kto kiedykolwiek żył, żyje czy żyć będzie. Dlaczego ceniłeś się w groszach, podczas gdy wart jesteś królewskiego okupu?

Dlaczego słuchałeś tych, co Cię pomniejszali i co gorsza, dlaczego im uwierzyłeś? Przyjmij radę. Nie ukrywaj już dłużej swojej cudowności pod korcem, wynieś ją na światło. Pokaż światu. Nie chodź śladami Twojego brata, nie naśladuj mowy Twoich przywódców ani nie trudź się jak ludzie mierni. Nigdy nie rób czegoś tak jak inni. Nie naśladuj. Skąd bowiem wiesz, że nie pójdziesz za złym przykładem? Kto tak postąpi, zawsze posuwa się dalej w czynieniu zła, podczas gdy naśladującemu dobro nigdy nie udaje się to w pełni. Nikogo zatem nie naśladuj. Bądź sobą. Pokaż swoją cudowność światu, a ludzie obsypią Cię złotem. To jest drugie prawo. Głoś swoją cudowność. Tak więc poznałeś dwa prawa. Licz swoje dary! Głoś swoją cudowność! Nic nie stoi Ci na przeszkodzie. Nie jesteś mierny. Kiwasz potakująco głową. Zmuszasz się do uśmiechu. Przyznajesz, że sam się oszukiwałeś. Przejdźmy do Twojej drugiej skargi. Uważasz, że omijają Cię wszelkie okazje? Przyjmij moją radę, a to się odmieni, albowiem oto podam Ci prawo osiągania powodzenia w każdym przedsięwzięciu. Wiele stuleci temu prawo to ogłoszono Twoim pradziadom ze szczytu góry. Niektórzy go posłuchali i patrz - oto zebrali w życiu owoce: zdobyli szczęście, wykształcenie, złoto, spokój ducha. Większość nie posłuchała, lecz szukała sposobów magicznych, krętych ścieżek albo oczekiwała, że diabeł zwany szczęśliwym trafem przyniesie im życiowe bogactwa. Czekali na próżno, tak jak i Ty czekałeś. A potem płakali, tak jak Ty płakałeś, uważając, że szczęście omija ich z mojej woli. Prawo jest proste. Młodzieniec czy starzec, żebrak czy król, człowiek biały czy czarny, mężczyzna czy kobieta - wszyscy mogą wykorzystać jego sekret dla siebie; albowiem spośród wielu zasad osiągania powodzenia, przekazywanych ustnie bądź w pismach, jedna tylko nigdy nie zawiodła: "A kto by Cię przymuszał, żebyś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie". To zatem jest trzecie prawo. Sekret, który przyniesie Ci bogactwa i uznanie, o jakich nie śniłeś. Przejdź następną milę! Jedyny pewny sposób osiągnięcia sukcesu to służyć więcej i lepiej niż się od Ciebie oczekuje, niezależnie od rodzaju wykonywanej pracy. Zwyczaj ten stosowali od zarania dziejów wszyscy, którym się powiodło. Dlatego powiadam Ci: najpewniej skażesz się na przeciętność, pracując tylko tyle, za ile Ci płacą. Nie czuj się oszukany, jeśli praca Twoja warta jest więcej niż srebro, które otrzymujesz. Albowiem w życiu obowiązuje prawo wahadła i jeśli Twój trud nie zostanie wynagrodzony dzisiaj, wahadło cofnie się jutro, zwracając Ci wszystko dziesięciokrotnie. Człowiek przeciętny nigdy nie idzie następnej mili, uważając, że na tym traci. Ale Ty nie jesteś przeciętny. Przejście następnej mili jest przywilejem, na który musisz sobie zasłużyć własną inicjatywą. Nie wolno Ci tej dodatkowej drogi unikać. Zaniechasz jej, będziesz robił nie więcej niż inni a odpowiedzialność za porażkę spadnie tylko na Ciebie.

Nieotrzymanie sprawiedliwej zapłaty za służbę jest nie bardziej możliwe niż uzyskanie jej za niewykonaną pracę. Przyczyny i skutku, środków i celów, nasienia i owocu nie sposób rozdzielić. Skutek już rozkwita w przyczynie, cel kryje się w środkach, a owoc w nasieniu. Przejdź następną milę. Nie martw się, jeśli służysz niewdzięcznemu panu. Służ mu lepiej. A zamiast niego ja niech będę Twoim dłużnikiem, wtedy bowiem poznasz, że każda chwila dodatkowej służby, każdy dodatkowy wysiłek będą wynagrodzone. I nie martw się, gdyby Twoja nagroda nie nadchodziła szybko, bo im dłużej jej nie otrzymujesz, tym lepiej dla Ciebie... Procent składany od składanego procentu to największa korzyść z tego prawa. Nie możesz domagać się sukcesu, możesz nań tylko zasłużyć. A teraz poznałeś wielką tajemnicę, jak stać się godnym tej rzadkiej nagrody. Przejdź następną milę! Gdzież jest równina, skąd wznosił się Twój krzyk, że omijają Cię okazje? Rozejrzyj się wokół siebie. Spójrz, tam gdzie wczoraj taplałeś się w błocie użalania się nad sobą, teraz kroczysz wyprostowany po królewskim dywanie. Nic się nie zmieniło... poza Tobą; ale Ty jesteś wszystkim. Jesteś moim największym cudem. Jesteś największym cudem świata. A zatem trzy są prawa osiągania szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary! Głoś swoją cudowność! Przejdź następną milę! Bądź cierpliwy w kroczeniu naprzód. Liczenia darów z wdzięcznością, głoszenia swojej cudowności z dumą, przejścia następnej mili, a potem jeszcze jednej - tego nie nauczysz się, ani nie dokonasz w mgnieniu oka. Licz to, co zdobywasz z największym trudem, najdłużej zachowujesz; podobnie ten, kto zapracował na fortunę, bardziej o nią dba niż jego spadkobiercy. Nie lękaj się, wchodząc w nowe życie. Każdej szlachetnej zdobyczy towarzyszy ryzyko. Kto boi się ryzyka, niech nie oczekuje zwycięstwa. Teraz wiesz, że jesteś cudem. Jako cud jesteś nieustraszony. Bądź dumny. Nie jesteś chwilowym kaprysem beztroskiego stwórcy eksperymentującego w laboratorium życia. Nie jesteś niewolnikiem niepojętych sił. Nie stworzyła Cię żadna inna siła poza moją, żadna miłość poza moją. Jesteś jej swobodnym przejawem. Stworzyłem Cię celowo. Poczuj moją dłoń. Usłysz moje słowa. Potrzebujesz mnie i ja potrzebuję Ciebie. Musimy odbudować świat; a jeśli to wymaga cudu, cóż to dla nas znaczy? Obaj jesteśmy cudami i teraz mamy siebie nawzajem.

Nigdy nie utraciłem wiary w Ciebie, od chwili, gdy wyprowadziłem Cię z oceanu i postawiłem bezradnego na piasku. Według Twojej miary czasu stało się to ponad pięćset milionów lat temu. Próbowałem wielu modeli, wielu kształtów, wielu rozmiarów, aż wreszcie około trzydziestu tysięcy lat temu nadałem Ci formę doskonałą. Potem już przez wszystkie te lata nie czyniłem żadnych ulepszeń. Jak bowiem można ulepszyć cud? Spoglądałem na Ciebie z zachwytem i byłem zadowolony. Dałem Ci ziemię i uczyniłem jej panem. Następnie, by umożliwić Ci rozwinięcie w pełni Twoich możliwości, położyłem raz jeszcze rękę na Tobie i obdarzyłem Cię mocami, jakich nie zna żadne inne stworzenie we wszechświecie po dziś dzień. Dałem Ci moc myślenia. Dałem Ci moc miłości. Dałem Ci moc woli. Dałem Ci moc śmiania się. Dałem Ci moc wyobraźni. Dałem Ci moc tworzenia. Dałem Ci moc planowania. Dałem Ci moc mowy. Dałem Ci moc modlitwy. Byłem z Ciebie bezgranicznie dumny. Stworzyłem dzieło doskonałe, największy cud. Pełną żywą istotę. Kogoś, kto potrafi się przystosować do każdego klimatu, znieść wszystkie trudy, podjąć każde wyzwanie. Kogoś, kto potrafi rządzić swym przeznaczeniem bez mojej interwencji. Kogoś, kto potrafi działać na podstawie wrażeń i odczuć, kierując się nie instynktem, lecz myśląc i rozważając, jakie działanie będzie najlepsze dla niego i całej ludzkości. Dochodzimy teraz do czwartego prawa powodzenia i szczęścia. Dałem Ci bowiem jeszcze jedną moc, moc tak wielką, że nie posiadają jej nawet moi aniołowie. Dałem Ci wolność wyboru. Wyposażając Cię w ten dar, wyniosłem Cię ponad aniołów. Aniołowie bowiem nie mają wolności wyboru grzechu. Dałem Ci absolutną władzę nad Twoim losem. Pozwoliłem, byś sam kształtował siebie zgodnie w własną wolną wolą. Ani niebiański, ani ziemski z natury, uzyskałeś wolność formowania siebie wedle własnego życzenia. Mogłeś wybrać upadek w najniższe formy życia, ale także, kierując się osądem duszy, ponowne narodziny w wyższych formach istnienia, boskich. Nigdy nie odebrałem Ci tej wielkiej mocy - wolności wyboru. Cóż uczyniłeś z tą potężną mocą? Spójrz na siebie. Pomyśl, jakich wyborów dokonałeś w życiu i przypomnij sobie te gorzkie chwile, kiedy chętnie padłbyś na kolana, prosząc o możliwość wybrania raz jeszcze. Lecz co minęło, to minęło... A teraz znasz już czwarte prawo szczęścia i powodzenia.

Używaj mądrze swej wolnej woli. Wybieraj miłość, a nie nienawiść. Wybieraj śmiech, a nie płacz. Wybieraj tworzenie, a nie niszczenie. Wybieraj wytrwałość, a nie rezygnację. Wybieraj pochwałę, a nie obmowę. Wybieraj uleczanie, a nie zadawanie ran. Wybieraj dawanie, a nie kradzież. Wybieraj działanie, a nie gnuśność. Wybieraj rozwój, a nie gnicie. Wybieraj modlitwę, a nie przeklinanie. Wybieraj życie, a nie śmierć. Teraz wiesz, że Twoje nieszczęścia nie spotkały Cię z mojej woli, albowiem w Tobie jest wszelka moc; nagromadzone uczynki i myśli, które zawiodły Cię na ludzkie śmietnisko, to był Twój wybór, a nie mój. Moce, którymi Cię obdarzyłem, okazały się zbyt wielkie wobec Twojej małości. Ale teraz wyrosłeś wysoki i mądry i Twoje będą wszelkie owoce ziemi. Jesteś czymś więcej niż skończonym bytem: Ty się stajesz. Zdolny jesteś do wielkich cudów. Twoje możliwości są nieograniczone. Które jeszcze spośród moich stworzeń opanowało ogień? Które jeszcze pokonało grawitację, przebiło niebiosa, zwycięża choroby, plagi i suszę? Nigdy więcej nie pomniejszaj siebie. Nigdy więcej nie nastawiaj się na zadowalanie okruszynami ze stołu życia. Nigdy więcej od dzisiaj nie ukrywaj swoich talentów. Wspomnij dziecko, które mówi: "Kiedy będę dużym chłopcem...". Ale cóż to znaczy? Albowiem duży chłopiec powiada: "Kiedy dorosnę...". A gdy dorośnie, mówi: "Kiedy się ożenię...". I w końcu - cóż to oznacza? W miejsce tej myśli pojawia się wkrótce: "Kiedy przejdę na emeryturę...". Przychodzi pora emerytury i człowiek patrzy wstecz na przebytą krainę. Hula po niej zimny wicher: wszystko w życiu jakoś mu umknęło i nic nie pozostało. Ciesz się każdym dniem, dzisiaj... i jutro, jutro.

Dokonałeś największego cudu świata. Zmartwychwstałeś ze śmierci za życia. Nie będziesz już użalał się nad sobą, a każdy nowy dzień będzie wyzwaniem i radością. Narodziłeś się ponownie... lecz tak samo jak poprzednio, możesz wybrać porażkę i rozpacz, albo powodzenie i szczęście. Wybór należy do Ciebie. Wyłącznie do Ciebie. Ja mogę się tylko przyglądać, tak jak przedtem - z dumą lub smutkiem. Zapamiętaj więc cztery prawa szczęścia i powodzenia. Licz swoje dary. Głoś swoją cudowność. Przejdź następną milę. Używaj mądrze swej mocy wolnej woli. I zapamiętaj jeszcze jedno, które dopełni te cztery: Rób wszystko z miłością - miłością do siebie, miłością do ludzi, miłością do mnie. Obetrzyj łzy. Wyciągnij rękę, uchwyć moją dłoń i wyprostuj się. Pozwól, bym przeciął całun, który Cię krępował. Dzisiaj Ci obwieszczono: JESTEŚ NAJWIĘKSZYM CUDEM ŚWIATA

niedziela, 12 sierpnia 2007

[...]

Znowu w drogę, w drogę trzeba iść,
W życie się zanurzyć,
Chociaż w ręce jeszcze tkwi
Lekko zwiędła róża...

A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój...

piątek, 10 sierpnia 2007

Miałam dostać Nobla - zapomniałam.
Miałam przewrócić świat do góry nogami - nie przesunęłam go nawet o milimetr.

poniedziałek, 6 sierpnia 2007

wtorek, 31 lipca 2007

Miasto Aniołów

Nie wiesz jak smakuje gruszka?
- Nie wiem jak smakuje Tobie...

1 List do Koryntian

Miłość, o której mówię, niełatwo traci cierpliwość.
Zawsze chce być twórcza.
Miłość nie jest zaborcza.
Nie pragnie imponować,
nie pielęgnuje przesadnych wyobrażeń o własnej ważności.

Miłość zachowuje dobre maniery
i nie ugania się za własną korzyścią.
Miłość nie jest drażliwa ani przewrażliwiona.
Stara się nie pamiętać złego,
nie rozwodzi się nad nikczemnością innych.

Z drugiej strony miłość cieszy się wraz ze wszystkimi
dobrymi ludźmi z każdego zwycięstwa prawdy.
Miłość nie zniechęca się do innych.
Miłość nie zna granic ufności,
a jej nadzieja nigdy nie gaśnie.
Miłość przetrwa wszystko.

czwartek, 26 lipca 2007

Mark Twain "Pamiętniki Adama i Ewy"

ADAM: Kiedy się obudziłem, zobaczy że długowłose stworzenie śpi z głową na moim ramieniu. Musiało położyć się przy mnie w nocy. Jakby się czegoś bało i śpiąc obok mnie odnajdowało - w jakiś sposób zatracone - bezpieczeństwo i spokój. Ale czegóż ono się może bać? Przecież jesteśmy w raju.

Dziwne, ale tego ranka wcale się nie zdenerwowałem. Ciągła obecność stworzenia, jego bliskość, coraz mniej mi przeszkadza. Przeciwnie, jest w tym coś... dobrego, a nawet przyjemnego. Jego głos szepczący mi do ucha i bezwzględnie rozdzierający otaczające mnie dotąd milczenie nie wydaje mi się aż taki naprzykrzający jak kiedyś. Kiedy do mnie mówi i jest blisko, robi mi się cieplej. Cichość, delikatność jej słów, idealnie czysty dźwięk jej głosu i ciepły oddech łaskoczący moja szyję sprawiają że czuję coś, czego do tej pory nie było mi dane czuć. To wszystko jest bardzo dziwne. Samotność była zupełnie inna. Zostawałem sam na sam ze sobą i swoimi sprawami. Teraz do mojego własnego świata wtrąciło się to stworzenie. Zajmuje mi wszystkie myśli. O ile do tej pory syciłem się wspaniałością świata, w jakim żyję, a moim jedynym zajęciem było wymyślanie nazw dla wszystkiego co mnie otacza, to teraz wszystko zostało jakby przysłonięte przez obecność tego stworzenia. Mam nadzieję że nie zdenerwuje to Boga.

Dzisiaj wymyśliłem też nazwę dla nowego stworzenia. Kobieta. Tak możnaby nazwać piękny kwiat, a dochodzę do wniosku że moja kobieta jest właśnie jak piękny kwiat. To imię idealnie pasuje do jej okrągłych, zatopionych w świetle słońca kształtów i długich, złotych włosów opadających delikatnie na plecy. Do idealnie gładkiej skóry, zaróżowionych, ciepłych policzków i oczu (tak nazwałem otwory, którymi patrzy i czasem wylewa wodę), w których czasem mam wrażenie, że chciałbym się zatopić. Jej zapach też przypomina kwiat. Kiedy dziś rano zobaczyłem jak śpi koło mnie, postanowiłem się jej przyjrzeć. I gdy delikatnie i powoli zbliżyłem się do jej szyi, poczułem właśnie ten zapach. Nie był wyraźny, ale go czułem. I to wszystkimi zmysłami - zapach piękna. Ukoił mnie on, sprawił że przyjemnie zimny dreszcz przeszył całe moje ciało. Chyba właśnie wtedy poczułem po raz pierwszy to, co teraz nie daje mi spokoju. Nigdy nie odnalazłem takiego piękna w jakimkolwiek innym stworzeniu.

To trochę głupie, że jeszcze nie tak dawno kobieta mnie irytowała i życzyłem sobie, aby dała mi spokój i trzymała się z daleka. Fakt, że wyrzucając ją z mojego szałasu sprawiłem, że zaczęła płakać (bo tak nazwałem proces, który polega na wylewaniu wody z oczu), boli mnie gdzieś głęboko wewnątrz. Chciałbym ją przeprosić i opowiedzieć, że jej obecność wcale mi nie przeszkadza, a wręcz sprawia mi przyjemność. Jednak, nie wiadomo czemu, przychodzi mi to z wielkim trudem, bo kiedy już próbuję się do niej zwrócić robi mi się gorąco, skóra na mojej twarzy zaczerwieniona się i coś kłuje mnie w klatce piersiowej. Ciężko mi wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. To jest kolejne uczucie, którego do tej pory nie znałem. Nawiązywanie kontaktu z wszystkimi otaczającymi mnie stworzeniami przychodziło mi bardzo łatwo... ale nie z kobietą. Dlaczego? Nie wiem... ale wiem, że już nigdy nie wyrzucę jej z mojego szałasu. Myślałem, że już żadne nowe stworzenie mnie nie zaskoczy. Tymczasem kobieta okazuje się być zupełnie inna... niezwykła, taka... czysta i dobra. Lepsza niż wszystko inne co stworzył Bóg. Lepsza niż ja. Dopiero teraz rozumiem znaczenie słów "na moje podobieństwo".

Niepokoi mnie tylko jedno. Dziś po raz kolejny widziałem ją w okolicy drzewa zakazanego, rozmawiającą z wężem(...)

Po upadku

EWA: Gdy sięgam pamięcią wstecz, Ogród wydaje mi się snem. Był piękny, a teraz jest utracony i nie ujrzę go już nigdy.

Ogród jest utracony, lecz jestem szczęśliwa, gdyż odnalazłam Adama. On kocha mnie tak, jak potrafi, a ja kocham go ze wszystkich sił swej namiętnej natury, co, jak przypuszczam, jest typowe dla mej młodości i płci. Kiedy zadaję sobie pytanie, dlaczego go kocham, dochodzę do wniosku, że nie wiem i nie pragnę wiedzieć. Przypuszczam więc, że ten rodzaj miłości nie jest wynikiem rozumowania ani statystyki, jak miłość do płazów i zwierząt. Myślę, że tak jest. Kocham niektóre ptaki dla ich śpiewu - lecz Adama nie dlatego kocham - nie, nie dlatego. Im więcej śpiewa, tym bardziej mnie to denerwuje. Proszę go jednak, by śpiewał, gdyż pragnę polubić wszystko, co go interesuje. Jestem pewna, że z czasem polubię ten śpiew, choć go z początku nie mogłam znieść, ale teraz mogę. Drażni to wprawdzie moje uszy, lecz nic nie szkodzi, i do tego można przywyknąć.

Nie kocham go z powodu jego subtelności ani pełnych wdzięku i delikatności manier. Nie, ma pod tym względem braki, lecz jest wystarczająco udany taki, jaki jest, i robi wciąż postępy.

Nie kocham go z powodu jego zręczności - wcale nie dlatego. Przypuszczam, że jest zręczny, nie wiem tylko, dlaczego to przede mną ukrywa. Jedynie to sprawia mi przykrość. Na ogół jest teraz ze mną szczery i otwarty, jestem pewna, że poza tym nie ukrywa przede mną niczego. Martwi mnie, że ma przede mną tajemnicę i nieraz myśl o tym nie daje mi zasnąć, lecz postaram się o tym zapomnieć, by nic nie mąciło pełni mego szczęścia.

Nie kocham go z powodu jego rycerskości - nie, nie dlatego. Nieraz krzyczy na mnie, lecz nie mam o to do niego pretensji, gdyż sądzę, iż jest to cechą jego płci, której przecież sam nie stworzył. Oczywiście, sama niegdyś nie poniosłabym na niego głosu - wolałabym raczej zginąć, lecz to również jest cechą mej płci, której nie stworzyłam - nie jest więc moją zasługą.

Więc dlaczego go kocham? - Sądzę, że jedynie dlatego, iż jest mężczyzną.

W głębi serca jest dobry i za to go kocham, lecz mogłabym go kochać, gdyby taki nie był. Kochałabym go, gdyby mnie bił i obrzucał obelgami. Przypuszczam, że to typowe dla mej płci.

Jest silny i przystojny, i za to go kocham, podziwiam i jestem z niego dumna, lecz mogłabym go kochać, gdyby był pozbawiony tych zalet. Gdyby był brzydki, kochałabym go; gdyby był rozbitkiem życiowym, kochałabym go, pracowałabym na niego, harowałabym, modliła się i czuwała przy jego łożu aż do śmierci.

Sądzę więc, że kocham go jedynie dlatego, że jest on mężczyzną i należy do mnie. Nie ma chyba innego powodu. Jest więc tak, jak już przedtem stwierdziłam: ten rodzaj miłości nie jest wynikiem rozumowania ani statystyki. Po prostu zjawia się nie wiadomo skąd - bez udzielania wyjaśnień. I wcale to nie jest konieczne.

Tak myślę. Jestem jednak tylko dziewczyną - pierwszą, która dociekała tych spraw i być może z nieświadomości, z braku doświadczenia nie zrozumiałam tego jak należy.

Po czterdziestu latach

Modlę się o to, abyśmy zeszli z tego świata razem - to pragnienie nie zniknie z tej ziemi - lecz przetrwa w sercu każdej kochającej żony po kres dni, i przezwą je moim imieniem.

Lecz jeśli jedno z nas musi odejść pierwsze, modlę się, abym to była ja; gdyż on jest silny, a ja słaba, nie jestem mu tak niezbędna, jak on mnie - życie bez niego już nie będzie życiem, jak je zniosę? Ta modlitwa jest również nieśmiertelna i tak długo będzie zanoszona, jak długo przetrwa mój ród. Jestem pierwszą żoną, a ostatnia żona będzie moim odbiciem.
  
Na grobie Ewy

ADAM: Gdziekolwiek była Ona, tam był Raj.

środa, 25 lipca 2007

Stanęłam przed ścianą, której nie mogę w żaden sposób zburzyć. Czuję tylko bezsilność, bezradność, wściekłość i brak uzasadnienia. 

Zapomniałam, że lubię swoje życie. Że jest w nim energia, która mnie niesie. Że wszytko, co mnie fascynuje, mam pod ręką.

a jednak

A jednak potrzebuje, aby On był...
jak trampolina do spokojniejszych przestrzeni psyche,
jak oczy boga,
jak świat do odkrycia i zachwytu,
bezpieczny na tyle, aby zdjąć maski i powoli iść wyżej, widzieć więcej i oddać się sobie bez lęku i bez kontroli.

poniedziałek, 23 lipca 2007

środa, 11 lipca 2007

historia osła

Było to daleko stąd na pewnej farmie. Któregoś dnia osioł farmera wpadł do głębokiej studni. Zwierzę krzyczało żałośnie godzinami, podczas gdy farmer zastanawiał się, co zrobić. W końcu farmer zdecydował. Zwierzę było stare a studnię i tak trzeba było zasypać. Nie warto było wyciągać z niej osła. Zwołał wszystkich swoich sąsiadów do pomocy. Wzięli łopaty i zaczęli zasypywać studnię śmieciami i ziemią. Z początku osioł zorientował się, co się dzieje i zaczął krzyczeć przerażony. Nagle, ku zdumieniu wszystkich, osioł uspokoił się. Kilka łopat później farmer zajrzał do studni. Zdumiał się tym, co zobaczył. Za każdym razem, gdy kolejna porcja śmieci spadała na ośli grzbiet, ten robił coś niesamowitego. Otrząsał się i wspinał o krok ku górze. W miarę, jak sąsiedzi farmera sypali śmieci i ziemię na zwierzę, ono  otrzepywało się i wspinało o kolejny krok. Niebawem wszyscy ze zdumieniem zobaczyli, jak osioł przeskakuje krawędź studni i szczęśliwy, oddala się truchtem! 

Życie będzie zasypywać cię śmieciami, każdym rodzajem brudów. Sposób, aby wydostać się z dołka, to otrząsnąć się i zrobić krok w górę. Każdy z naszych kłopotów to jeden stopień ku wolności...

niedziela, 8 lipca 2007

słuchając Katie Melua

There are nine million bicycles in Beijing
That's a fact,
It's a thing we can't deny
Like the fact that I will love you till I die.

We are twelve billion light years from the edge,
That's a guess,
No-one can ever say it's true
But I know that I will always be with you.

I'm warmed by the fire of your love everyday
So don't call me a liar,
Just believe everything that I say

There are six billion people in the world
More or less
and it makes me feel quite small
But you're the one I love the most of all

We're high on the wire
With the world in our sight
And I'll never tire,
Of the love that you give me every night

There are nine million bicycles in Beijing
That's a Fact,
it's a thing we can't deny
Like the fact that I will love you till I die

piątek, 29 czerwca 2007

czas (nie)wykorzystany

Ona miała powód, dla którego tu była. 
Jej przesiadywanie na progu domu miało się zakończyć wraz z nadejściem nieznajomego, który wspinał się właśnie po stromym zboczu. Nie wyglądał wcale tak, jak go sobie zwykła wyobrażać. Miał znoszone ubranie, za długie włosy i kilkudniowy zarost. Zastanawiała się, jak długo zostanie w miasteczku: chyba krótko, bo plecak miał niewielki. Prawdopodobnie zatrzyma się tylko na jedną noc i ruszy dalej ku swojemu przeznaczeniu, którego nie znała. 
Uznała jednak, że lata spędzone na progu domu nie są stracone, bo wyczekując przybysza nauczyła się doceniać piękno okolicznych gór - przedtem nie zwracała na nie uwagi: urodziła się tu i przywykła do tego, co ją otacza.

wtorek, 26 czerwca 2007

9436985 10:02:17
cześć szukasz może pracy sekretarki osobistej za około 3 tys do reki???? jeśli jesteś zainteresowana napisz. czekam na kobiety potrzebujące pracy

niedziela, 24 czerwca 2007

o miłości i wolności

Narodziliście się razem dla siebie i razem będziecie na zawsze. Będziecie razem, gdy białe skrzydła śmierci rozproszą wasze dni. Ale będziecie też razem w milczącej pamięci Boga.

Niech jednak wasza wspólnota zachowa wolną przestrzeń, i niech w niej tańczą swobodnie tchnienia wiatrów niebieskich.

Miłujcie się nawzajem, lecz miłość niech wam nie ciąży, jak pęta, niech raczej będzie jak morze, bijące o brzegi waszych dusz.

Napełniajcie nawzajem swe naczynia, lecz nie pijcie z jednego kubka. Udzielajcie sobie wzajem swego chleba, lecz nie łamcie tej samej kromki.

Śpiewajcie razem i tańczcie, dzielcie radość, lecz niech każde z was chroni swą samotność. Bo i struny lutni brzmią osobno, chociaż dźwięczą tą samą muzyką.

Oddawajcie jedno drugiemu swe serca, lecz nie ważcie się brać je w posiadanie. Ponieważ tylko samo ¬ródło Życia jest wyłącznym Panem waszych serc.

Stójcie razem, ale nie zbyt blisko, jak kolumny w portyku świątyni, jak dąb i cyprys, które rosną, kiedy jedno drugiego nie zaciemnia.

środa, 20 czerwca 2007

...nie pyta o nic

Miłość nie pyta o nic, bo kiedy zaczynamy się nad nią zastanawiać, ogarnia nas przerażenie, niewypowiedziany lęk, którego nie sposób nazwać słowami. Może jest to obawa bycia wzgardzonym, odrzuconym, obawa, że pryśnie czar? Może wydaje się to śmieszne, ale właśnie tak się dzieje. Dlatego nie należy stawiać pytań, lecz działać. Trzeba wystawiać się na ryzyko.

Paulo Coelho, Na brzegu rzeki Piedry...

czwartek, 14 czerwca 2007

w poszukiwaniu definicji

Kochać to tak być obecnym w życiu drugiego człowieka, by łatwiej mu było stawać się najpiękniejszą wersją samego siebie.

środa, 13 czerwca 2007

Joni Mitchell - Both sides now

Rows and flows of angel hair
And ice cream castles in the air
And feather canyons everywhere
I've looked at clouds that way

But now they only block the sun
They rain and snow on everyone
So many things I would have done
But clouds got in my way
I've looked at clouds from both sides now
From up and down, and still somehow
It's cloud illusions I recall
I really don't know clouds at all

Moons and Junes and Ferris wheels
The dizzy dancing way you feel
As ev'ry fairy tale comes real
I've looked at love that way

But now it's just another show
You leave 'em laughing when you go
And if you care, don't let them know
Don't give yourself away
I've looked at love from both sides now
From give and take, and still somehow
It's love's illusions I recall
I really don't know love at all

Tears and fears and feeling proud
To say "I love you" right out loud
Dreams and schemes and circus crowds
I've looked at life that way

But now old friends are acting strange
They shake their heads, they say I've changed
Well something's lost, but something's gained
In living every day
I've looked at life from both sides now
From win and lose and still somehow
It's life's illusions I recall
I really don't know life at all
I've looked at life from both sides now
From up and down, and still somehow
It's life's illusions I recall
I really don't know life at all

piątek, 25 maja 2007

wątpliwość

<< bycie wątpliwym; wahanie, powątpiewanie; niepewność >>

Dręcząca, uzasadniona wątpliwość.
Wątpliwość jakiejś hipotezy.
Cień wątpliwości.
Mieć wątpliwości.
Rozproszyć, rozwiać, wyjaśnić, rozstrzygnąć wątpliwości.
Podać coś w wątpliwość.
Nie żywić, nie mieć (najmniejszej) wątpliwości co do czegoś.
Coś budzi, wywołuje wątpliwości.
Coś nie ulega, nie podlega wątpliwości.
Nie ma wątpliwości, że...
Wątpliwości rodzą się, zjawiają się, wkradają się (komuś do duszy), nękają, nurtują, niepokoją, ogarniają, opadają kogoś, nasuwają się komuś.

poniedziałek, 21 maja 2007

Prawdziwa przyjaźń bywa określana jako jeden umysł w dwóch ciałach.
Niewielu ludzi, których spotykamy w naszym życiu, zasługuje na miano prawdziwych przyjaciół.

Ilia Warszawski "Widziadła"

Nie mógł dłużej czekać. Z ciężko bijącym sercem podszedł do pulpitu i nacisnął guzik wezwania. Obraz dziewczyny, który pojawił się w przestrzeni ogniskowej, uśmiechnął się do niego jak do starego znajomego.
- Słucham.
- Odzież na dziś! - powiedział ochrypłym głosem.
- Mikroklimat numer dwadzieścia sześć. Odzież osiem lub dwanaście.
- Nie można by czegoś lżejszego?
- Odzież roboczą?
- Tak.
- O której godzinie wychodzi pan z domu?
- Zaraz.
- Dam panu kombinezon i sweter. Na ulicy jest jeszcze chłodno. O dziesiątej będzie pan mógł wrzucić sweter do najbliższego utylizatora.
- Dobrze.
Otworzył drzwiczki kontenera i wziął pakiet z odzieżą.
- Co życzy pan sobie na śniadanie? Teraz - pomyślał - właśnie teraz!
- Dlaczego pan milczy?
- Kocham panią.
- Nie zrozumiałam, co pan kocha. Dania na zamówienie wydawane są od siódmej rano. W nocy mogę zaproponować panu tylko to, co jest w programie.
- Kocham panią!
Postąpił krok do przodu, ale zamiast białego skrawka szyi; z kasztanowymi lokami jego usta napotkały pustkę wypełnioną gorzkawym zapachem perfum. Na pulpicie zapalił się czerwony sygnał. Metodycznie poszczekując automat odliczał sekundy.
- Czas minął! Proszę powtórzyć wezwanie po upływie pięciu minut.
I obraz zniknął.

niedziela, 13 maja 2007

współczesna obsesja ludzkości

Mężczyźni myślą tylko o seksie? Kobiecy umysł dominuje refleksja "ja nie mam co na siebie włożyć"? Te frazesy z czystym sumieniem można już dziś włożyć między bajki. 
Obecnie gatunek ludzki, niezależnie od płci, rasy i strefy czasowej, skupia swoje myślenie na jednym - pracy.

piątek, 11 maja 2007

Life is like riding a bicycle. To keep your balance you must keep moving.   
Albert Einstein

kim jesteś?

Jestem członkiem mojej rodziny: wnuczką, córką, siostrą, siostrzenicą, kuzynką.
Jestem znajomą moich przyjaciół, kompanem w czasie wspólnych wypadów na piwo.
Jestem pracownikiem pewnej firmy, typowym "korpiszonem", który poświęcił wiele dla czegoś, co postronni lubią nazywać "sukcesem" lub "karierą".
Jestem kobietą, która urozmaica "ubranie robocze" (czyli grzeczne garnitury) dużą ilością srebrnej biżuterii, ciężkimi perfumami, długimi paznokciami i wysokimi obcasami. 
Jestem podróżującym (lecz nie podróżnikiem), odwiedzającym wiele miejsc z obowiązku lub dla przyjemności.
Jestem istotą religijną, dostrzegającą w świecie i historii elementy metafizyki.
Jestem mieszkańcem Warszawy, obywatelem Polski, podatnikiem, "klientem" rozmaitych instytucji.
Jestem właścicielem wielu dóbr, które początkowo po prostu cieszą, a potem pozwalają zająć myśli.
Jestem słuchaczem studiów podyplomowych w pewnej uczelni, posiadaczem kolekcji dyplomów i certyfikatów marzącym o doktoracie i pracy na własny rachunek.
Jestem miłośnikiem internetu, autorem bloga.
Jestem fanem arabskiej fajki wodnej i rosyjskiego baletu.
Jestem wypadkową relacji i sytuacji, które określają moją tożsamość.

...a kim jestem poza tym? Łatwiej spytać, niż odpowiedzieć.

środa, 2 maja 2007

niedziela, 25 marca 2007

Ludziom przytrafiają się sytuacje banalne i pospolite - a jednak może się okazać, że nie aż tak banalne i pospolite, by gdzieś głęboko nie odcisnęły swego piętna. 
Przeżywanie staje się czasem podstawowym wymiarem egzystencji; podstawowym, a zarazem tajemniczym, bo przecież miłość to tylko zintensyfikowany ból, zachwyt w sekundę przeradza się w rozczarowanie, a nuda okazuje się sposobem na śmierć i życie...

niedziela, 18 marca 2007

poniedziałek, 26 lutego 2007

Przestrzeń sugeruje, by się przemieszczać,
jednak jedynym celem podróży mędrców jest ich dom.

poniedziałek, 5 lutego 2007

Kafka "Die Brucke"

Byłem zesztywniały i zziębnięty, byłem mostem nad przepaścią. Palce u nóg po jednej stronie, palce u rąk wczepione w drugą, zęby wbite w kruchą glinę. Wiatr trzepotał połami mego płaszcza. Daleko w dole szumiał strumień pełen pstrągów. Żaden turysta nie docierał tak wysoko, most nie był jeszcze naniesiony na mapy. Leżałem więc i czekałem; mogłem tylko czekać. Żaden most raz przerzucony nie może przestać być mostem. Chyba że się zawali.
Było to pod wieczór któregoś dnia - pierwszego, tysięcznego? - nie potrafię powiedzieć, moje myśli były wciąż zmącone i wciąż krążyły w kółko. Pod wieczór, latem, gdy szum strumienia stał się donośniejszy, usłyszałem dźwięk ludzkich kroków! Do mnie, do mnie. Wyprostuj się, moście, gotujcie się belki bez poręczy na przyjęcie powierzonego wam wędrowca. Jeśli jego kroki są niepewne, dodajcie im niepostrzeżenie siły, ale jeśli się potknie, pokażcie, co umiecie, i jak Bóg Gór strąćcie go w otchłań.
Wstąpił na mnie, obstukał mnie żelaznym szpikulcem laski, podniósł nadziane nań poły mojego płaszcza i ułożył je na miejscu. Zanurzył szpikulec laski w moich gęstych włosach i pozostawił go tam długo, zapominając pewnie o mnie, gdy toczył dookoła błędnym wzrokiem. Lecz wtem - towarzyszyłem mu właśnie myślą nad górami i dolinami - skoczył obiema nogami na środek mego ciała. Zadrżałem od przejmującego bólu, nie wiedząc, co się dzieje. Kto to? Dziecko? Sen? Włóczęga? Samobójca? Kusiciel? Niszczyciel? I obróciłem się by go zobaczyć. Obracający się most! Nie zdążyłem się jeszcze obrócić całkowicie, gdy zacząłem spadać. Spadłem i w ciągu chwili rozszarpały mnie na wylot ostre kamienie, które dotąd spoglądały na mnie zawsze tak spokojnie z rwącego potoku.
  
[tłum. Gustaw Herling - Grudziński]
Ze wszystkich ludzi na świecie najbardziej nie ufam sobie. 
Nie ufam, bo boję się, że jestem w stanie doprowadzić się na skraj szaleństwa i z takiego stanu nigdy nie wyjść. Uwielbiam patrzeć jak kształty układają się w logiczne struktury, a potem rozmywają się tak, żeby nigdy więcej nie powrócić do swej pierwotnej formy.

wtorek, 16 stycznia 2007

koncert życzeń

Chciałabym wiedzieć od początku, że urodziłam się jako silna kobieta. Jakaż byłaby to różnica! 

Chciałabym wiedzieć, że urodziłam odważna - tyle czasu poświęciłam na drżenie ze strachu. Ile rozmów nie tylko bym zaczęła, ale i skończyła, gdybym wiedziała, że posiadam dzielne serce? 

Chciałabym wiedzieć, że urodziłam się, by wziąć świat w swoje objęcia - nie uciekałabym z niego na tak długo, ale biegłabym ku niemu z otwartymi ramionami.

poniedziałek, 15 stycznia 2007

urzekająca

Każda kobieta była kiedyś małą dziewczynką. A każda mała dziewczynka piastuje w swoim sercu najskrytsze marzenia. Marzy o porwaniu w wir romansu, o odegraniu niezastąpionej roli w wielkiej przygodzie, o roli Pięknej w czyjejś historii. Te pragnienia są czymś więcej niż dziecięcą zabawą. Stanowią sekret kobiecego serca. 
A jednak - ile znasz kobiet, które znalazły takie życie?