sobota, 15 grudnia 2001

Na początku tylko patrzyłam w sufit i płakałam. Już od dawna nie mogłam sobie pozwolić na ten luksus. Łzy płynęły mi po twarzy przez wiele godzin. Nie mogłam ich powstrzymać. A może nie chciałam. Katharsis.

Kapłan powiedział 'Wcale nie masz się pokornie modlić. Masz się nie zgadzać. Masz się z Nim kłócić. On się nie obrazi.'
Wykrzyczałam mu wszystko, kiedy na sali obok konała kobieta. Kilkanaście godzin bez nadziei. Wysłuchał w milczeniu i nie zaprzeczył. Ale też nie przyznał mi racji. Potem już mogłam się modlić.

Cud. Lekarze chcieli sprawiać wrażenie, że wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Ostatecznie trochę mnie pomaltretowali i wypuścili. Kolejne dni na kredyt.

Oślepiło mnie słońce. Wciągnęłam w płuca mroźne powietrze. Nie przypuszczałam, że zmysły mogą się wyostrzyć w ten sposób. Uciekałam stamtąd prawie jakby mi wyrosły skrzydła. I byłam szczęśliwa jak rzadko kiedy w swoim życiu.

Nic nie jest w tej chwili ważne. Tylko miłość. Aż do utraty tchu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz