niedziela, 9 grudnia 2001

Dziś usiedliśmy naprzeciwko siebie i zapytałeś: "Dlaczego tak bardzo ci na tym wszystkim zależy?". Zamilkłam, choć zwykle bywam elokwentna w takich momentach.
Wiele mówię o wieczności, a przecież jeśli traktować ją na serio, to niezależnie od zdarzeń życiowych nic się nie zmienia. A w każdym razie niewiele. Dostałam w prezencie opcje na wieczne zbawienie.

Nie mam już więcej łez. Nie mam już siły, żeby wykrzykiwać światu jak bardzo mnie to wszystko złości, jak bardzo mi się to nie podoba, jakie to niesprawiedliwe i ile jeszcze we mnie ambicji, pragnień. Pozostała tylko cicha obecność. ON WIE. On też przeżywał taki moment. "Boże mój, czemuś mnie opuścił?!" On wypełnił swój czas. Wierzę, że pozwoli mi wypełnić mój.

Zamknęłam się w jednym pokoju z moimi lękami. On miał być arbirtem. Negocjacje trwają już długo i są ciężkie. Szala zwycięstwa przechyla się w moją stronę.

Dziś nie będę modlić się tekstem Kantyku Symeona. Dziś zaśpiewam Magnificat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz