niedziela, 6 maja 2001

Kiedyś wyszłam późnym wieczorem z pubu. Złość. Rozczarowanie. Wsiadłam do taksówki. Kto dziś jeszcze jeździ w dużym mieście polonezem? Kierowca opowiadał o swoich dzieciach i żonie - kto dziś pamięta, że należy zabawiać pasażera rozmową - był tak miły i ciepły, że aż bolało. Milczałam. Kiedy dojechaliśmy na miejsce nie miałam ochoty wysiadać; miałam wrażenie, że on mnie rozumie. Powiedział "Niech się pani nie martwi" i życzył mi spokojnej nocy. Tamtego wieczoru spotkałam Kogoś...
OK, jednak to napiszę. W taksówce płakałam jak dziecko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz