sobota, 29 lipca 2006

Daniel Ange "Zraniony Pasterz" (fragm.)

''...Życie? Co to znaczy? To znaczy coś dla tych, którym się udało - szczęście, fart, a dla reszty, dla spisanych na straty - banał. To tak już jest, jedni rodzą się pod szczęśliwą gwiazdą, a inni nie. Nic się na to nie poradzi, ślepy traf i tyle!
Śmierć? Co to znaczy? To znaczy coś dla tych, którym się udało: Strach przez duże S, mają przed nią okropnego pietra (co mnie zresztą bardzo śmieszy), a dla innych, dla spisanych na straty - to już mniej banalne, na pewno jakieś rozwiązanie. To prawda, tak sobie właśnie myślę rano, kiedy czuję się zawiedziona, że słońce znów wzeszło, i mówię sobie, że jeśli śmierć zechce wejść do mnie, do mojego domu, otworzę jej szeroko drzwi. To już wiele tygodni, wiele miesięcy jak o niej myślę, jak jej pragnę, jak na nią czekam. Ale od ciągłego wpatrywania się w horyzont, na którym nic nie widać, przychodzi mi myśl, żeby zwinąć manatki i wyjść jej naprzeciw. W końcu tak jest szybciej, no i przecież nietrudno ją znaleźć, istnieje tysiąc dróg. Na razie to tylko myśl, bo jeszcze nawet nie wyruszyłam w drogę i nie zwinęłam swoich manatków. Jednak myślę o tym i za każdym razem, gdy cierpienie zadaje jeden cios więcej w moje rany, płynie krew krzywdy i buntu, potęgując pragnienie śmierci.
Życie, a raczej czas, wyżłobiło w moim sercu jak uderzeniami dłuta niezatarte słowa: STRACH, PUSTKA, NIENAWIŚĆ, NIC... i wiele podobnych. To słowa proste, bez większego znaczenia, kiedy widzi się je ot tak, czarno na białym. Jednak są straszne, kiedy się je przeżywa, kiedy trzeba je znosić. Boję się jutra. Jakie upokorzenia będę jeszcze musiała znieść? Z jaką samotnością będę się jeszcze musiała zmierzyć? Czy jutro będzie gorsze niż dzisiaj? Albo czy będzie lepsze? BOJĘ SIĘ.
Kiedy dla nikogo się nie liczysz, kiedy nikt nie ma do ciebie zaufania, kiedy masz rodziców, których uważasz za mocnych, a okazuje się, że są słabsi od ciebie... kiedy masz ojca kruchego jak gliniana doniczka, kiedy twoi rodzice mieszają przeszłość i teraźniejszość, kiedy nie masz przyjaciół, kiedy ciągle ktoś cię objeżdża, czy to w szkole, czy w domu, kiedy twojej klasie jest wszystko jedno, czy jestes, czy cię nie ma, kiedy żadne czułe spojrzenie nie spotyka się z twoim, kiedy rzucasz wezwania SOS, które spadają ci na nos, bo nikt nie chce ich pochwycić, kiedy nie ma się na czym oprzeć... wtedy wzbiera rozpacz, która cię pochłania. Przy każdym niepowodzeniu, przy każdym upokorzeniu, pustce, kolejna kropla rozpaczy dołącza do pozostałych, by cię zatopić.
Ale to nie ja wybrałam sobie życie! To nie ja powiedziałam: "Chcę się urodzić!" A więc dlaczego? Dlaczego mimo wszystko żyję? Dlaczego, kiedy przestaję oddychać, po chwili odruch nad którym nie panuję, każe mi nabrać powietrza? Dlaczego życie jest chwilami takie uporczywe i dlaczego jest takie okrutne, takie podłe? 
Dlaczego świat jest tak bardzo zepsuty? Dlaczego trudno jest zrobić sobie miejsce na ziemi i dlaczego mi się to nie udaje?
Dlaczego potrzebuję czuć, że jestem kochana, NIEZBĘDNA, i dlaczego tego nie czuję?
I dlaczego wszystkie te pytania są bez odpowiedzi...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz