czwartek, 7 października 2004

Mały, brązowy kamyk. Podobny do tylu innych, a jednak różny, bo przecież nie ma dwóch takich samych kamieni. Leży na polnej drodze. Zakurzony, nie dostrzegany przez nikogo. Jego myśli są nie najweselsze: "Na co komu moje istnienie? Co komu po szarym, byle jakim kamyku? Dobrze, że jestem szczelnie zamknięty, bo przynajmniej nikt nie widzi, co czuję" - kamyk odwraca się tyłem do świata.

Droga, na której leży Kamyk nie jest zwyczajną drogą. To droga Wędrowca. Wkrótce będzie tędy przechodził. Będzie szukał piękna, które się zgubiło. Po prostu wypadło Mu z rąk i leży gdzieś, nie zauważane przez nikogo. Kiedy się pojawi, ziemia zadrży pod Jego stopami, a listki na drzewach zaszeleszczą z radości. A On rozejrzy się wokoło przystanie i weźmie do ręki mały kamyk.

To wystarczy, żeby drgnęło małe, kamienne serce. Łagodne spojrzenie niebiesko-zielonych oczu Wędrowca, dotyk Jego dłoni zmieni wszystko. Wprawdzie kamyk pozostanie kamieniem, ale odkryje coś, czego do tej pory nie widział. Zobaczy promienie słońca o każdej porze dnia inne, poczuje krople deszczu - czasami nieśmiałe, innym razem zagniewane i groźne. Zaprzyjaźni się z wiatrem. I pozwoli, aby kolorowy motyl oparł o niego swoje skrzydła zmęczone długim lotem. Mała towarzyska biedronka usiądzie w cieniu kamyka i opowie mu o wszystkim, co widziała w górze.

Nie przegap Wędrowca, kamyku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz