czwartek, 9 stycznia 2003

Był kiedyś sen o wolności, która przychodzi

o zmierzchu, przychodzi w barwie cienistego lasu

w oddechu pełnym powietrza i w

borówkach zbieranych po majowym deszczu



Woda, biała krew ziemi,

której czystość piją demony

zlatujące się do okien w noc

księżycową i świetą, Duchy

perskie w błękitnych woalkach

pochylone nad stawem polodowcowym



Dźwiękiem wioskowych, surowych

skrzypiec pachną fale zatoki.

słone, ciche rozprawy wiatru z morzem nad kominem.

ciężko żegluje w dół złoty aureus.

okrągłe, niebieskie dachy pobielonych domów,

skrzą się skrzydłami cherubinów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz