wtorek, 18 marca 2003

mój Izaak

Czy znacie historię Abrahama? Na pewno tak. Każdy ją zna. Oto człowiek, który otrzymał od Boga wielką obietnicę i był jej wierny przez wiele lat, chociaż nic nie wskazywało na to, że Bóg dotrzyma słowa. Po latach oczekiwania i nadziei Bóg wypełnia swoją obietnicę - Abraham zostaje ojcem. Wiele razy słyszałam, jak przytaczano tę historię, aby zobrazować fakt, że Bóg dotrzymuje danego słowa i błogosławi tym, którzy są Mu wierni. Cudownie. Ale co dzieje się dalej? Abraham słyszy słowa "złóż mi Izaaka w ofierze". Jak to, najpierw lata oczekiwań, nadziei, wypełnienie obietnicy, wiara i ogromna radość z narodzin Izaaka, aby teraz ból był jeszcze większy? Wiemy, dlaczego tak się stało i jak zakończyła się historia Izaaka i jego ojca. Piszę o tym dlatego, że w codziennym życiu, gdy przedkładamy Bogu nasze prośby, staje nam przed oczami sędziwy Abraham ze swoim synem jako znak wierności Boga wobec danego słowa. Zapominamy jednak o drugiej części tego wydarzenia. Cieszymy się, gdy widzimy jasną odpowiedź na nasze błahe modlitwy, ale co robimy, gdy słyszymy słowo "złóż mi Izaaka w ofierze". O ile pamiętam, to ja najczęściej kurczowo trzymam "mojego Izaaka" i uciekam, nie chcąc słyszeć Bożego głosu lub wręcz mam pretensję, "jak to, najpierw dajesz, a teraz chcesz mi to wszystko zabrać"?

Ja wierzę tylko do momentu spełnienia obietnicy "proście a otrzymacie", a potem niewiele jest we mnie z Abrahama.
 
Nie jest łatwo zrezygnować i poświęcić otrzymany dar. Łatwiej jest ofiarować to, co sami sobie wybieramy, co dla nas jest ofiarą i co nam wydaje się być bardziej słuszne. Ale oddać to, co dopiero otrzymaliśmy, co było wymodlone, wyproszone i co daje tyle radości, jest bardzo trudno.

Potrzeba nam ogromnej pokory i wiary, aby umieć dzień po dniu ofiarowywać "swojego Izaaka" z nadzieją, że Bóg odda nam go znalazłszy sobie baranka jako ofiarę całopalną. Wiem, że to nie jest proste i że wiele razy będziemy uciekać przed Bogiem, nie chcąc słyszeć Jego słów prośby o ofiarę. Wierzę jednak, że przyjdzie kiedyś dzień, gdy z ciężkim sercem i bólem, ale pewnym krokiem wkroczymy na górę niosąc "swojego Izaaka" w ofierze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz