Człowiek jest pułapką na samego siebie. Wpada człowiek w te wnyki - wnyki własnego życia - zaciskają się na nim szczęki własnych jego czynów i potem toczy wściekłym, szalonym, wilczym spojrzeniem i szarpie się, i rzuca, i pieni. I wszystko nadaremnie.
Albo, albo... Albo jest się winnym, a to oznacza coś strasznego, coś, z czym prawie nie można się pogodzić, bo to prowadzi do zaprzeczenia sobie. Albo winny jest ktoś inny, ty, on, oni... I tylko trzeba tego winnego znaleźć. Tertium non datur. Dlatego poczucie winy spogląda wokół siebie wilczymi ślepiami i rozgląda się, kto mógłby być ofiarą dla jego kłów.
Wilcze ślepia poczucia winy są na dodatek szalone. Stan winy bowiem, stan, w którym trzeba przekląć siebie, jest nieznośny. Tak nieznośny, że wytrzymywanie go wymaga ciągłego napięcia uwagi, ciągłego szacowania, kto, gdzie, dlaczego może być bardziej winny, w kogo kły będzie można zatopić i zmusić, by to on toczył wokół siebie tym przerażonym, ślepym spojrzeniem.
Kto więc wypuścił tę bestię?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz