Był kiedyś sen o wolności, która przychodzi
o zmierzchu, przychodzi w barwie cienistego lasu
w oddechu pełnym powietrza i w
borówkach zbieranych po majowym deszczu
Woda, biała krew ziemi,
której czystość piją demony
zlatujące się do okien w noc
księżycową i świetą, Duchy
perskie w błękitnych woalkach
pochylone nad stawem polodowcowym
Dźwiękiem wioskowych, surowych
skrzypiec pachną fale zatoki.
słone, ciche rozprawy wiatru z morzem nad kominem.
ciężko żegluje w dół złoty aureus.
okrągłe, niebieskie dachy pobielonych domów,
skrzą się skrzydłami cherubinów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz