Jestem jak rozbity okręt ręką Twą strzaskany
Daleko mi do Ciebie, Panie, tonę w morzu łez niechcianych
Sól wody wdarła się do gardła, oplotła trawa morska głowę
Moimi skargami fala targa, moja modlitwa jak kamień w wodę
Ale Ty po mnie sięgniesz w morską głębię
Twoja dłoń wyciągnie mnie z otchłani
Ty przecież wierny choć ja niewierny
Choć strach mój ciągle między nami
W lęku mym jest miejsce na Ciebie
Kiedy nie stać mnie już na nic więcej
I gdy modlitwa jak ptak skulony a w piersi zajęcze serce
Tyle już słów na wiatr rzucanych
Tyle obietnic, zdrad, powrotów
Czy masz cierpliwość do mnie, Panie?
I czy uwierzysz we mnie znowu?
Pójdę, gdzie zechcesz...
Ojej, już nie pamiętam, kiedy ta piosenka powstała, ale to było dawno... Ciągle jednak słyszę te skrzypce i flet...
PS. Kiedy przyjdzesz, wtedy będzie słońce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz