Jestem jak rozbity okręt
Ręką Twą strzaskany.
Daleko mi do Ciebie Panie,
Tonę w morzu łez niechcianych.
Sól wody wdarła się do gardła,
Oplotła trawa morska głowę,
Moimi skargami fala targa,
Moja modlitwa jak kamień w wodę.
Ale Ty po mnie sięgniesz w morską głębię,
Twoja dłoń wyciągnie mnie z otchłani.
Ty przecież wierny, choć ja niewierny,
Choć strach mój ciągle między nami.
W mym lęku jest, jest miejsce na Ciebie,
Kiedy nie stać mnie już na nic więcej,
I gdy modlitwa jak ptak skulony
A w piersi zajęcze serce.
Tyle już słów na wiatr rzucanych,
Tyle obietnic, zdrad, powrotów,
Czy masz cierpliwość do mnie Panie?
I czy uwierzysz we mnie znowu?
Czy po mnie sięgniesz w morską głębię,
Czy Twa dłoń wyciągnie mnie z otchłani.
Ty ciągle wierny - już będę wierny
Pójdę gdzie zechcesz, pójdę Panie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz