Masquerade...
Paper faces on parade...
Masquerade...
Hide your face so the world will never find you...
czwartek, 27 stycznia 2005
środa, 26 stycznia 2005
Lubię wracać do domu.
Warszawa wygląda bardzo sympatycznie z okien samolotu - taka mała; ładnie oświetlone i jeszcze pulsujące wieczornym życiem centrum i nieco senne dzielnice mieszkalne.
Zwrot nad Okęciem i nieprzyjemne uderzenie kół o płytę lotniska. "Witamy na lotnisku imienia Fryderyka Chopina w Warszawie!"
Wszyscy zrywają się do wyjścia, jakby to mogło coś przyspieszyć. Zawsze ktoś gramoli się z podręcznym bagażem w wąskim przejściu.
Celnik beznamiętnie patrzy w paszport i machinalnie odblokowuje bramkę. W czasie odprawy uśmiech na twarzy mają tylko powracający do kraju. Kontrola przy wyjeździe jest zawsze sympatyczniejsza - celnik przynajmniej podniesie leniwy wzrok i spojrzy, czy można się dopatrzeć podobieństwa między paszczą na fotografii w paszporcie a stojącym przed nim nieszczęśnikiem.
Walizki wyjeżdżają z "czarnej dziury". Przez chwilę niepokój - wyjedzie czy nie wyjedzie? W jednym kawałku czy "po przejściach"?
Potem tylko slalom pomiędzy oczekującymi w sali przylotów i walka o taksówkę przed wejściem. Zatrzymujesz samochód i przed nosem ktoś się do niego pakuje - takie scenki można przeżyć, nie tylko zobaczyć w amerykańskich filmach.
Lubię taksówkarzy, którzy potrafią podtrzymać rozmowę. Akurat w wypadku tras na lotnisko i z powrotem jest to całkiem łatwe - opowieść o przyczynie i trasie podróży, pogodzie i ogólnym zmęczeniu skutecznie wypełnia czas.
Ostatnia prosta i taszczenie bagaży po schodach. Stres, czy jeszcze pamiętam kod otwierający drzwi klatki. Poszukiwanie kluczy, które nieużywane wylądowały na samym dnie torebki.
No i wreszcie... W kurtce i butach siadam w przedpokoju. WRÓCIŁAM. Jestem w domu.
Warszawa wygląda bardzo sympatycznie z okien samolotu - taka mała; ładnie oświetlone i jeszcze pulsujące wieczornym życiem centrum i nieco senne dzielnice mieszkalne.
Zwrot nad Okęciem i nieprzyjemne uderzenie kół o płytę lotniska. "Witamy na lotnisku imienia Fryderyka Chopina w Warszawie!"
Wszyscy zrywają się do wyjścia, jakby to mogło coś przyspieszyć. Zawsze ktoś gramoli się z podręcznym bagażem w wąskim przejściu.
Celnik beznamiętnie patrzy w paszport i machinalnie odblokowuje bramkę. W czasie odprawy uśmiech na twarzy mają tylko powracający do kraju. Kontrola przy wyjeździe jest zawsze sympatyczniejsza - celnik przynajmniej podniesie leniwy wzrok i spojrzy, czy można się dopatrzeć podobieństwa między paszczą na fotografii w paszporcie a stojącym przed nim nieszczęśnikiem.
Walizki wyjeżdżają z "czarnej dziury". Przez chwilę niepokój - wyjedzie czy nie wyjedzie? W jednym kawałku czy "po przejściach"?
Potem tylko slalom pomiędzy oczekującymi w sali przylotów i walka o taksówkę przed wejściem. Zatrzymujesz samochód i przed nosem ktoś się do niego pakuje - takie scenki można przeżyć, nie tylko zobaczyć w amerykańskich filmach.
Lubię taksówkarzy, którzy potrafią podtrzymać rozmowę. Akurat w wypadku tras na lotnisko i z powrotem jest to całkiem łatwe - opowieść o przyczynie i trasie podróży, pogodzie i ogólnym zmęczeniu skutecznie wypełnia czas.
Ostatnia prosta i taszczenie bagaży po schodach. Stres, czy jeszcze pamiętam kod otwierający drzwi klatki. Poszukiwanie kluczy, które nieużywane wylądowały na samym dnie torebki.
No i wreszcie... W kurtce i butach siadam w przedpokoju. WRÓCIŁAM. Jestem w domu.
piątek, 14 stycznia 2005
środa, 12 stycznia 2005
poniedziałek, 3 stycznia 2005
kilka złotych myśli ze świata pracy
Dobry menedżer to taki, który mówi "tak" lub "nie". I rzadko się myli.
Create solutions, not problems.
Work smart, not hard.
Create solutions, not problems.
Work smart, not hard.
Subskrybuj:
Posty (Atom)