Cieniem są nasze dni.
Chcę wrócić. Bardziej niż kiedykolwiek.
piątek, 26 lipca 2002
czwartek, 25 lipca 2002
Jestem dobrą osobą
Jestem dobrą osobą. Pod wieloma względami. Zaczynam jednak podejrzewać, że bycie dobrą pod wieloma względami osobą nie ma żadnego znaczenia, jeśli pod jakimś jednym względem jest się osobą złą. W końcu większość ludzi jest dobra, prawda? Chcą pomagać innym, a jeśli praca im na to nie pozwala, starają się znaleźć jakiś inny sposób - na przykład raz w miesiącu odbierają telefony u Samarytan, biorą udział w jakichś marszach czy demonstracjach. Co z tego, że ktoś będzie lekarzem? Jest nim w godzinach pracy, a poza nimi sypia z kobietą, która nie jest jego żoną - nie jest aż tak zepsuty, aby robić to w godzinach pracy - a bycie lekarzem niewiele tu znaczy, bez względu na to, jak wiele czyraków by oglądał.
środa, 24 lipca 2002
Największe kłamstwo świata:
Nadchodzi taka chwila, kiedy tracimy całkowicie panowanie nad naszym życiem i zaczyna nim rządzić los.
Bywają ludzie, którzy przy spotkaniu szczęśliwego w czymkolwiek rywala od razu zamykają oczy na wszystkie jego zalety i widzą w nim samo zło. Bywają także tacy, którzy -wręcz przeciwnie -pragną dostrzec w szczęśliwym współzawodniku te zalety, dzięki którym tamten ich pokonał, i szukają w nim, z dojmującym bólem serca, wyłącznie dobrych stron.
Księga
Ostatniego tygodnia Mały Johny przybył do miasta M. Przez sześć dni ciężko pracował w opuszczonej już bibliotece. Miał do dyspozycji nożyczki, klej i księgozbiór liczący blisko pięć milionów woluminów. Pod koniec tygodnia "Księga umarłych" była już prawie ukończona- brakowało jedynie ostatniego zdania.
Siódmego dnia Mały Johny wyszedł z budynku bibliotecznego i ruszył w kierunku rynku. Usiadł na ławeczce stojącej pod ratuszem. Na wieży zegar wskazywał ranną godzinę. Był to jedyny dobrze funkcjonujący zegar w mieście - był to zegar słoneczny.
Mały Johny zmrużył powieki starając się odczytać napis na tarczy zegara - "Cieniem są nasze dni". Przeczytawszy napis na głos, westchnął, zeskoczył z ławeczki i z postanowieniem opuszczenia miasta, skierował się na północ.
Księga umarłych została zakończona.
Siódmego dnia Mały Johny wyszedł z budynku bibliotecznego i ruszył w kierunku rynku. Usiadł na ławeczce stojącej pod ratuszem. Na wieży zegar wskazywał ranną godzinę. Był to jedyny dobrze funkcjonujący zegar w mieście - był to zegar słoneczny.
Mały Johny zmrużył powieki starając się odczytać napis na tarczy zegara - "Cieniem są nasze dni". Przeczytawszy napis na głos, westchnął, zeskoczył z ławeczki i z postanowieniem opuszczenia miasta, skierował się na północ.
Księga umarłych została zakończona.
Quo vadis
Otworzono wreszcie vomitoria i tłumy runęły do środka. Lecz takie było mnóstwo zgromadzonych, że płynęli i płynęli przez całe godziny, aż dziwno było, że amfiteatr może tak nieprzeliczoną czerń pochłonąć. Ryki zwierząt, czujących wyziewy ludzkie, wzmogły się jeszcze. Lud huczał w cyrku przy zajmowaniu miejsc jak fala w czasie burzy.
Przybył na koniec prefekt miasta w otoczeniu wigilów, a po nim nieprzerwanym już łańcuchem poczęły się zmieniać lektyki senatorów, konsulów, pretorów, edylów, urzędników publicznych i pałacowych, starszyzny pretoriańskiej, patrycjuszów i wykwintnych kobiet. Niektóre lektyki poprzedzali liktorowie, niosący siekiery wśród pęku rózg, inne tłumy niewolników. W słońcu migotały złocenia lektyk, białe i różnobarwne suknie, pióra, zausznice, klejnoty, stal toporów. Z cyrku dochodziły okrzyki, jakimi lud witał potężnych dostojników. Od czasu do czasu przybywały jeszcze niewielkie oddziały pretorianów.
Lecz kapłani z rozmaitych świątyń przybyli nieco później, a za nimi dopiero niesiono święte dziewice Westy, które poprzedzali liktorowie. Z rozpoczęciem widowiska czekano już tylko na cezara, który też nie chcąc narażać ludu na zbyt długie oczekiwanie i pragnąc ująć go sobie pośpiechem, przybył niebawem w towarzystwie Augusty i augustianów.
Przybył na koniec prefekt miasta w otoczeniu wigilów, a po nim nieprzerwanym już łańcuchem poczęły się zmieniać lektyki senatorów, konsulów, pretorów, edylów, urzędników publicznych i pałacowych, starszyzny pretoriańskiej, patrycjuszów i wykwintnych kobiet. Niektóre lektyki poprzedzali liktorowie, niosący siekiery wśród pęku rózg, inne tłumy niewolników. W słońcu migotały złocenia lektyk, białe i różnobarwne suknie, pióra, zausznice, klejnoty, stal toporów. Z cyrku dochodziły okrzyki, jakimi lud witał potężnych dostojników. Od czasu do czasu przybywały jeszcze niewielkie oddziały pretorianów.
Lecz kapłani z rozmaitych świątyń przybyli nieco później, a za nimi dopiero niesiono święte dziewice Westy, które poprzedzali liktorowie. Z rozpoczęciem widowiska czekano już tylko na cezara, który też nie chcąc narażać ludu na zbyt długie oczekiwanie i pragnąc ująć go sobie pośpiechem, przybył niebawem w towarzystwie Augusty i augustianów.
poniedziałek, 22 lipca 2002
Jeżeli kochasz to nie pamiętaj mnie
Boję się o ciebie, mój niekochany.
W ciemnej ciszy twojej czaszki
ty może wreszcie mnie usłyszysz.
Jesteś moją celą, choć nie ma straży.
Dopóki więzisz mnie w sobie, będziemy razem.
Miałeś moje ciało, a chciałeś więcej, więc póki żyjesz
będę panią i niewolnica twej pamięci. Nie chcę tej
miłości. Jest niemożliwa. Uwolnij siebie i mnie.
Nie pamiętaj mnie. Nie zadręczaj się. Uspokój się.
Znam twe nieudane sny i mroczne lasy twej pamięci.
Znam z imienia wszystkie lęki. Jeden z nich to ja.
Uwierz mi. Uwolnij mnie.
Jeżeli kochasz, to nie pamiętaj mnie.
Jeżeli kochasz, to uwolnij mnie.
Boję się o ciebie, mój niekochany, jak długo będziesz
umiał wierzyć, że jesteś panem, a nie sługą.
W celi twego mózgu, spętana w zwoje i zapisana
w pamięci - nie będę twoja.
Trzymaj mnie pod kluczem w komorze serca.
Ale i wtedy, jestem pewna, że nie osiągniesz wiele
więcej. Nie chcę tej miłości. Pozwól mi odejść.
Uwolnij siebie i mnie.
Anna Maria Jopek
W ciemnej ciszy twojej czaszki
ty może wreszcie mnie usłyszysz.
Jesteś moją celą, choć nie ma straży.
Dopóki więzisz mnie w sobie, będziemy razem.
Miałeś moje ciało, a chciałeś więcej, więc póki żyjesz
będę panią i niewolnica twej pamięci. Nie chcę tej
miłości. Jest niemożliwa. Uwolnij siebie i mnie.
Nie pamiętaj mnie. Nie zadręczaj się. Uspokój się.
Znam twe nieudane sny i mroczne lasy twej pamięci.
Znam z imienia wszystkie lęki. Jeden z nich to ja.
Uwierz mi. Uwolnij mnie.
Jeżeli kochasz, to nie pamiętaj mnie.
Jeżeli kochasz, to uwolnij mnie.
Boję się o ciebie, mój niekochany, jak długo będziesz
umiał wierzyć, że jesteś panem, a nie sługą.
W celi twego mózgu, spętana w zwoje i zapisana
w pamięci - nie będę twoja.
Trzymaj mnie pod kluczem w komorze serca.
Ale i wtedy, jestem pewna, że nie osiągniesz wiele
więcej. Nie chcę tej miłości. Pozwól mi odejść.
Uwolnij siebie i mnie.
Anna Maria Jopek
czwartek, 18 lipca 2002
ufff....
Nareszcie wszystko na mojej stronie działa jak należy. No, przynajmniej z grubsza. Udało mi się nawet zmusić do działania fotogalerię i z powodzeniem dodałam do katalogu 2 fotki. Działa nawet wyszukiwarka! :) Nad wyszukiwarką w blogu będę musiała jeszcze popracować, ale ogólnie jestem z siebie zadowolona. ;)
...
Sza, cicho sza, czas na ciszę
Już oddech jej coraz bliżej
Tego naprawdę ci brak,
Ona jedna prawdziwy ma smak
Cisza jak ta...
Sza, cicho sza, zbliż się do niej
Gra, ledwie drga blady płomień
Podejdź i zanurz się w nią
Kryształową i czystą jej toń
Zanurz do dna...
Bliżej i bliżej i bliżej i bliżej masz do niej
Ciszej i ciszej i ciszej i ciszej co dnia
Kończ, po co ten ciągły hałas
Sam zdwoić go, wciąż się starasz
Tak Cię uczyli od lat
Tylko krzykiem zdobywa się świat
A to nie tak, nie tak
Sza, cicho sza, czas na ciszę
Tę którą w swym sercu słyszysz
Kiedyś śpiewało jak z nut
Teraz gładki i zimny jak lód
Smutny to cud, smutny cud
Podejdź i zanurz się w nią
Kryształową i czystą jej toń
Cisza jak ta, jak ta...
Już oddech jej coraz bliżej
Tego naprawdę ci brak,
Ona jedna prawdziwy ma smak
Cisza jak ta...
Sza, cicho sza, zbliż się do niej
Gra, ledwie drga blady płomień
Podejdź i zanurz się w nią
Kryształową i czystą jej toń
Zanurz do dna...
Bliżej i bliżej i bliżej i bliżej masz do niej
Ciszej i ciszej i ciszej i ciszej co dnia
Kończ, po co ten ciągły hałas
Sam zdwoić go, wciąż się starasz
Tak Cię uczyli od lat
Tylko krzykiem zdobywa się świat
A to nie tak, nie tak
Sza, cicho sza, czas na ciszę
Tę którą w swym sercu słyszysz
Kiedyś śpiewało jak z nut
Teraz gładki i zimny jak lód
Smutny to cud, smutny cud
Podejdź i zanurz się w nią
Kryształową i czystą jej toń
Cisza jak ta, jak ta...
środa, 17 lipca 2002
Brawo!
Udało się przekonwertować stare wpisy i włączyć je do archiwum. Dodatkowo dostępna jest opcja komentowania, o co niektórzy usilnie zabiegali... Teraz mogą sobie poużywać. :) I tak nie zamierzam tego czytać... ;)
wtorek, 16 lipca 2002
Coś się kończy, coś się zaczyna...
I tak skończyła się moja współpraca z poczciwym bloggerem i pokusiłam się o stworzenie bloga w oparciu o zasoby lokalnego serwera: MySQL i PHP. Zanim dopracuję tę stronę zapewne trochę czasu minie, ale najważniejsze, że jest i że mogę znowu pisać...
...bo przyznam szczerze, że już mi tego trochę brakowało.
...bo przyznam szczerze, że już mi tego trochę brakowało.
wtorek, 2 lipca 2002
Dlaczego rozumne, inteligentne i posiadające wolną wolę istoty nie potrafią często zadbać o powstanie i utrzymanie miłości jednocześnie ciągle jej pragnąc?
Podstawowym problemem jest fakt, iż większość ludzi chce być kochanym, a nie kochać i umieć kochać.
Drugim problemem jest to, że jesteśmy przekonani o tym, że aby szczęśliwie kochać należy wyłącznie znaleźć właściwy obiekt miłości.
Trzeci problem pojawiający się w istocie rozumienia miłości dotyczy mylenia tego uczucia z zakochaniem.
Aby kochać inną osobę należy najpierw pokochać i zrozumieć siebie. Odkrywać się wzajemnie, cierpliwie i powoli. Systematycznie pokonując bariery i ograniczenia. Gdy uświadomimy sobie nieskończoność własnej osobowości, zrozumiemy też, iż bliska nam osoba jest także "nieskończona" a co za tym idzie nigdy nie będziemy ją znali na tyle abyśmy nie mogli jej poznać głębiej. Człowiek ze swojej natury dąży do poznania i osiągnięcia szczytu swoich możliwości. Gdy kochamy malować zdajemy sobie sprawę z nieskończonych możliwości udoskonalenia naszych dzieł. Jeżeli kiedykolwiek stwierdzimy, że osiągnęliśmy już apogeum twórczości umiłowanie malowania zacznie topnieć. Stracimy cel i kreatywność. Podobnie dzieje się z miłością. Im mniej znamy siebie, tym mniej będziemy zdolni do poznania drugiej osoby.
Miłość jest połączeniem, a zarazem walką dwóch w pełni świadomych siebie istot z samotnością. Gdy kochamy oddajemy samego siebie drugiej osobie zachowując poczucie własnego istnienia.
Podstawowym problemem jest fakt, iż większość ludzi chce być kochanym, a nie kochać i umieć kochać.
Drugim problemem jest to, że jesteśmy przekonani o tym, że aby szczęśliwie kochać należy wyłącznie znaleźć właściwy obiekt miłości.
Trzeci problem pojawiający się w istocie rozumienia miłości dotyczy mylenia tego uczucia z zakochaniem.
Aby kochać inną osobę należy najpierw pokochać i zrozumieć siebie. Odkrywać się wzajemnie, cierpliwie i powoli. Systematycznie pokonując bariery i ograniczenia. Gdy uświadomimy sobie nieskończoność własnej osobowości, zrozumiemy też, iż bliska nam osoba jest także "nieskończona" a co za tym idzie nigdy nie będziemy ją znali na tyle abyśmy nie mogli jej poznać głębiej. Człowiek ze swojej natury dąży do poznania i osiągnięcia szczytu swoich możliwości. Gdy kochamy malować zdajemy sobie sprawę z nieskończonych możliwości udoskonalenia naszych dzieł. Jeżeli kiedykolwiek stwierdzimy, że osiągnęliśmy już apogeum twórczości umiłowanie malowania zacznie topnieć. Stracimy cel i kreatywność. Podobnie dzieje się z miłością. Im mniej znamy siebie, tym mniej będziemy zdolni do poznania drugiej osoby.
Miłość jest połączeniem, a zarazem walką dwóch w pełni świadomych siebie istot z samotnością. Gdy kochamy oddajemy samego siebie drugiej osobie zachowując poczucie własnego istnienia.
flirt
Flirt - gra towarzyska inicjowana na prywatkach, na których nie wiadomo co robić i o czym mówić. Flirt polega na przekazywaniu sobie pisemnych wyznań, które nie muszą komponować się w logiczną całość.
Encyklopedia gimnazjalisty
Encyklopedia gimnazjalisty
Miłość przynosi aprobatę, której każdy z nas jest spragniony. Pod wpływem miłości czuje się wyraziściej urodę istnienia. Wzmaga się entuzjazm dla świata i postawa optymistyczna. Miłość erotyczna pozwala mocniej czuć smak chwili, a więc czasu teraźniejszego. Ale trzeba pamiętać, że wzmaga ona egoizm i powoduje pewną obojętność w stosunku do świata, a w tym do innych ludzi. Uwaga jest skoncentrowana na drugim człowieku i uczuciach w nas wzniecanych.
Kiełkował w duszy dziwny niepokój. (Przeczucia).
Ktoś grał (z moderatorem) fantazję Szopena.
- Drgnęła nagle, jak gdyby od szpilki ukłucia.
Przyszła zła zmora dziewczyn: trapiąca migrena.
I przyłożyła ręce do tłukącej skroni,
I przymrużyła oczy. I cała pobladła.
A w uszach monotonnie, natrętnie coś dzwoni.
I podeszła powoli (śmierć... śmierć...) do zwierciadła.
Obejrzała się. Potem na chwilę stanęła.
Spojrzenie. Uśmiech nikły. (A głowę coś toczy).
Pięknym kobiecym ruchem stanik swój opięła.
(Uwypuklone piersi drażniły mi oczy).
Potem - podeszła do mnie. Blisko. Strasznie blisko.
(Słuchałem...) Szła woń słodka od włosów kasztanu;
Za rękę mnie ujęła... (zawrót!... pada wszystko!...)
I rzekła wolno: "Chciałam--coś--powiedzieć--panu--"
ONA
Julian Tuwim
Ktoś grał (z moderatorem) fantazję Szopena.
- Drgnęła nagle, jak gdyby od szpilki ukłucia.
Przyszła zła zmora dziewczyn: trapiąca migrena.
I przyłożyła ręce do tłukącej skroni,
I przymrużyła oczy. I cała pobladła.
A w uszach monotonnie, natrętnie coś dzwoni.
I podeszła powoli (śmierć... śmierć...) do zwierciadła.
Obejrzała się. Potem na chwilę stanęła.
Spojrzenie. Uśmiech nikły. (A głowę coś toczy).
Pięknym kobiecym ruchem stanik swój opięła.
(Uwypuklone piersi drażniły mi oczy).
Potem - podeszła do mnie. Blisko. Strasznie blisko.
(Słuchałem...) Szła woń słodka od włosów kasztanu;
Za rękę mnie ujęła... (zawrót!... pada wszystko!...)
I rzekła wolno: "Chciałam--coś--powiedzieć--panu--"
ONA
Julian Tuwim
Subskrybuj:
Posty (Atom)